wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 16.

Było około godziny 11. Usłyszałam jakieś szmery. Nie myliłam się. To Paulina krzątała się po pokoju.
-Co jest ?
-A ni, wstałam trochę wcześniej posprzątać, spakować nas. Niedługo jedziemy do Paryża.
-No ta, ej.. Chłopacy śpią ?
-Tak.
-Mam plan, chodź !
-Zapowiada się ciekawie.
Powiedziałam jej na ucho to co chciałam zrobić. Taka mała zemsta za moją pobudkę. Widziałam jak na Pauli twarzy pojawiał się uśmieszek. Zgodziła się bez wahania. Poszła do łazienki i nalała 2 większe kubki wody. Na szczęście pokój chłopaków nie był zamknięty. Po cichu wślizgnęłyśmy się do sypialni. Pokazałam na palcach 3 do mojej przyjaciółki i oblałyśmy ich zimną wodą. Niestety oni tylko się dziwnie uśmiechnęli . Nagle Marco krzyknął coś i obaj wciągnęli nas na łóżka i zaczęli łaskotać !
-Marco , dość ! -nie wyrabiałam ze śmiechu- Proszę, przestań !
-No dobra, tym razem ci odpuszczę ! -zaśmiał się- mało ty moja .
-Tylko i wyłącznie twoja - odwzajemniłam uśmiech- Mam plan, co dziś będziemy robić za nim wyjedziecie.
-Chyba ... wyjedziemy nie ? - zdziwił się Marco.
-Nie -zaczęłam- my z Paulą jeszcze jedziemy na 3 dni do Paryża.
-3 dni bez ciebie -wtulił się we mnie blondyn- jak ja wytrzymam ?
-Normalnie kochanie -dałam mu soczystego buziaka- a teraz ubieraj się, idziemy na miasto !
-Co dziś robimy ?-zapytał.
-Hyde Park -zaczęłam- i  jakaś galeria, co ty na to ?
-No ok -odparł- daj mi 5 min.
-Nie ma sprawy - rzekłam.
Jak obiecał, tak było. Zastanawiałam się jak on tak szybko potrafi się wyszykować. Niestety biedactwo musiało poczekać za mną. Byłam w połowie ubrana, bo przez dłuższą chwilę patrzyłam z niedowierzaniem co ten stres zrobił ze mną. Tak jakby sporo zgubiłam. Martwiło mnie, czy wszystko będzie dobrze z dzieckiem. taka strata wagi... Brzuszek pomalutku zaczynał się zaokrąglać, ale gdzie indziej można było normalnie zobaczyć kość. W dodatku jakaś blada dzisiaj byłam. Może to przez to, że się nie wyspałam. 'Źle ze mną'- pomyślałam. Szybko zarzuciłam coś luźnego i wyszłam. Paulina nie chciała dzisiaj nigdzie wychodzić. Postanowiła powiedzieć Mitchell'owi prawdę.
- Słuchaj, nie wiem czy zdążymy do galerii.
-Czemu ?
-O 16:00 wylatujemy, czyli o 15:00 już musimy być na lotnisku, a ja jeszcze muszę odstawić auto.
-Gdzie ?
-Do rodziny. Niedaleko mieszkają no i mi pożyczyli.
-No ok. Pojechać z tobą ?
-Nie wiem..
-Wstydzisz się mnie !?
-Nie ! Skądże.. Jednak mam tam takiego kuzyna, który uwielbia docinać komuś, nie chcę żeby zrobił ci przykrość.
-Spokojnie, dam radę. Nie przejmuj się.
-Boję się, że cię to zaboli. Mały knypek, ale odzywki ma niezłe ...
-Marco, dam radę ! Jestem już duża , pamiętasz ? Wczoraj skończyłam 19 lat. Właśnie główka boli ?
-No trochę..
-Nie powiem, że nie, ale wypiło ci się i to dosyć sporo.
-Nic nie pamiętam, wybacz.
-Żałuj, że nie pamiętasz rozmów waszego trenera z Romanem. Bezcenne.
-A ja coś robiłem ?
-Prawie spadłeś z pustego stołu, goniłeś się po restauracji z Mitchell'em krzycząc, że Spider-man nigdy nie będzie lepszy od Batmana no i jeszcze kilka rzeczy, ale po za tym było ok.
-O matko, nigdy więcej do alkoholu... A ty ile wypiłaś ?
-Dla tradycji mały kieliszek szampana.
-To dobrze..
-Mhm.
-Ok, wysiadamy.
Weszliśmy do Hyde Parku . Coś wspaniałego ! Cały Londyn był wspaniały, inny niż myślałam, ale to już było coś o czym zawsze marzyłam, jeden wielki ogród, który miał 142 hektary. Były w nim kwiaty i fontanna i  jezioro, i kaczki, łabędzie. Piękne miejsce. Wręcz nie do opisania. Pełno zakochanych, ale też i samotnych. Wędrowali sobie. Było też mnóstwo przyjaciół, czy znajomych. Po prostu pełno ludzi. Co jakiś czas zatrzymywaliśmy się na autograf, albo zdjęcie.. No cóż, życie sławnej gwiazdy. O dziwo mnie kilka razy też prosili o to ! Byłam zdumiona tym. Strasznie miło mi się zrobiło, ale stwierdzam, że takie zatrzymywanie kogoś na kilka chwil musi z czasem robić się denerwujące. Marco przepraszał mnie za to, jednak nie gniewałam się. Przysiedliśmy koło fontanny na trawniku, przytuliliśmy się do siebie i cieszyliśmy się piękną pogodą. Niestety bardzo szybko zleciał czas i musieliśmy już się zbierać. Musiałam żegnać się powoli z Marco na kilka dni. Trochę mi smutno było. Chętnie wróciłabym do Dortmundu.. Ale Paula.. Tak więc pojechałam z blondynem odwieźć auto. Marco zadzwonił do domu swojej rodziny. Otworzył nam jego kuzyn.
-Cześć blondasku !
-Cześć, przywiozłem wam auto odstawić.
-Spoko, a ty co ? Kolejną sztukę wyrwałeś ? Znowu zdradzasz tą całą Ninę, czy Nanię czy jak jej tam.
-Nadię. I to jest Nadia, przedstawiam ci moją dziewczynę.
-Na zdjęciach ładniejsza była. Miała jakieś kształty a ta tutaj to patyk. Tamtą bym chętnie przeleciał. A tej to nie poruchasz..
-Coś ty powiedział skurwysynie ?
-To co sądzę o tej brzydocie. Ile ona ma lat ? Za młoda jest na ciebie.
Marco chwycił go za gardło. Patrzyłam na tą scenę z niedowierzaniem. Byłam sparaliżowana, nie mogłam nic zrobić, jakby nogi wrosły mi w ziemię, a usta jakby mi ktoś zaszył.
-Odpierdol się od niej jasne !? Ona jest cudowną kobietą, piękną i bardzo mądrą. Figurę ma idealną, nie to co ty tłuściochu. Swoją masą przygniótł byś każdego. A teraz udław się tymi kluczykami i zjeżdżaj do domu, jasne ?
-Puść mnie, jesteś na mojej posesji.
-Chyba, że mam zawołać ciocię, co ty na to ?
-Dobra, nara. I tak nie zamoczysz!
Marco już miał się cofnąć, kiedy on zamknął drzwi na klucz. Jeszcze nigdy nie widziałam w takim stanie mojego chłopaka. Wcześniej zamówił taksówkę. Na szczęście przyjechała na czas. Blondyn pomógł mi wsiąść do auta. Podróż przebiegła w ciszy. Nie odezwał się do mnie, aż do momentu , gdy musieliśmy się rozstać.
-Kochanie..
-Tak ?
-Będę tęsknił. Wróć do Dortmundu, ze mną.
-Nie mogę, za trzy dni.
-Proszę..
-Nie mogę. Kocham cię. Będę dzwonić na Skypie.
-Obiecujesz ?
-Tak. Zobaczymy się za 3 dni. Nie smuć się !
-Przepraszam za kuzyna.
-Nie masz za co, naprawdę. Nie twoja wina.
-Mogłem mu od razu miskę obić, może by się w końcu czegoś nauczył.
-To nie twoja wina , Marco !
W tej samej chwili Klopp wołał chłopaków. Musieli się zbierać. Widziałam, że Paula nie może odkleić się do Mitchell'a . Przykre to było. Mi poleciało kilka łez. Marco się uśmiechnął , otarł je i pocałował. Jednak nie tak jak zawsze. Bardziej zachłannie.
-Do zobaczenia kochanie. Kocham cię - Powiedział i odszedł. Podeszła do mnie Paula, widziałam kilka łez na jej poliku.
-Nadia, ja nie wiem czy chcę jechać do Paryża.
-Paula, 3 dni. Więcej może się taka okazja nie trafić.
-Fakt, ale ja już za nim tęsknię, nawet stąd nie wyleciał.
-Słuchaj, możemy zrobić im niespodziankę. Przylecielibyśmy do Paryża razem, w 4. Tyle, że w sierpniu zaczyna się Bundesliga.. Do pierwszej kolejki zostało im 15 dni, dzisiaj mamy 25. Nie pozwolą im jechać. Czekają ich ostre treningi..
-Chcę wrócić do Dortmundu. Przepraszam, wiem, że włożyłaś w to tyle serca, ale nie mogę.
-Ja też.. Już pierwszego dnia chciałam wracać, ale oni tu byli... Pakuj się. Oni mają prywatny samolot, a ja już wcześniej zarezerwowałam bilety na dzisiaj. Za 3 godziny wylatujemy.
-Jak to !?
-Wiedziałam, że nie wytrzymasz , ja z resztą też. Kiedy indziej przylecimy.
-Jesteś kochana !
-Wiem to !

***

Szybko się spakowałyśmy, zamówiłyśmy taksówkę i pojechałyśmy. Zdążyłyśmy na ostatnią chwilę. Lot przebiegł strasznie szybko. Zadzwoniłam do Olivera. Przyjechał po nas, ale był zły, bo nie powiedziałyśmy gdzie będziemy. W dodatku, tata się rozchorował. Leży w szpitalu, nie można go odwiedzić. Dopiero jutro. Mój kuzyn zawiózł nas do domu Marco. Podobno miał być tam również Mitchell. Przed wyjazdem umówili się na piwo u Marco.. Oli zabrał nasze walizki a nas zostawił u blondyna. Powiedział, że mam zadzwonić w czy wracam do domu, bo jak mu nic nie powiem to mnie zabije. Nie miałam wyboru. W końcu doszłyśmy do drzwi. Zadzwoniłam. Otworzył mi Marco.
-Nadia , Paula !
Natychmiast przybiegł Mitchell, który wyściskał Paulę.
-Co wy tu robicie ? Nie miałyście być w Paryżu ?
-Stwierdziłyśmy, że mamy mało czasu, przed Bundesligą. Jeszcze wasze treningi... Wolałyśmy wrócić.
-Dla mnie zrezygnowałaś z zakupów ?
-Tak !
-Kocham cię !
-Ja ciebie też.
Wtuliłam się w piłkarza. Uwielbiałam czuć jego silne ramiona. Wiedziałam, że jestem w nich w 100% bezpieczna , że mi nic nie grozi. Weszliśmy do środka. Cały wieczór spędziliśmy ze sobą. Graliśmy w Fifę. Ja z Paulą kontra Marco z Mitchell'em. Muszę przyznać, że przegrałyśmy z nimi 5-2. Mój nowy rekord. Mitch obiecał, że odwiezie Paulinę do domu. Zapomniałam się spytać jak jej chłopak przyjął wiadomość o dziecku, jednak stwierdziłam, że spytam jutro. Ja natomiast zadzwoniłam do mojego kuzyna, że dzisiaj zostaję na noc u Marco, a jutro musimy odwiedzić tatę w szpitalu. Nie chciałam się za bardzo przejmować, nie wiedziałam co się stało, więc wolałam o tym nie myśleć. Wiadomo, bałam się, że coś mu się stanie. Jednak musiałam być dobrej myśli.
-Marco, nie mam ubrań na jutro , ani piżamy..
-Nie będą ci dziś potrzebne, a jutro wybierzesz sobie coś co zostawiłaś ostatnio u mnie.
-Czemu nie będą mi dziś potrzebne , co ?
-Domyśl się.
W tej chwili piłkarz przyciągnął mnie do siebie, wziął na ręce i zaniósł na górę do sypialni. Położył na łóżko i przeszedł do wykonywania swojej czynności. ♥ Po zakończeniu dysząc powiedział :
-Chciałem powtórzyć naszą ostatnią noc, ale w Londynie nie mogłem.
-Nie wypadałoby. Cudowny jesteś, wiesz ?
-Tobie też nie mogę nic zarzucić.
-Chodź spać.
-Dobranoc.
Pocałował mnie w czoło i wtuleni w siebie zasnęliśmy.


5 komentarzy:

  1. Grrr! Wkurza mnie ten kuzyn!
    A Marco jaki słodki... *.*
    Cudny rozdział <3 Czekam na nn!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział! :D Tego się nie spodziewałam ;o Jestem ciekawa co z ojcem Nadii ^^ Czekam na nastepny i pozdrawiam :) P.S Zapraszam do mnie,ale dopiero zaczynam :) przygoda-reusa-bvb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział. Marco kochany <3 Czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie to świetne *-* Jak każdy z resztą ;3
    Z niecierpliwością czekam na nn! ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń