Obudziłam się dosyć późno. Nawet nie wiem , która była godzina. Marco leżał na łóżku i nic nie mówił. Nawet na mnie nie spojrzał. Zmartwiłam się, sądziłam, że chodzi o Lewego, ale bez przesady. Martwiłam się jak każdy, tyle, że lekarz powiedział, że nie ma zagrożenia , iż Robert miałby umrzeć.
-Marco, coś nie tak ?
-Wszystko jest nie tak. Mam wrażenie, że cię nie znam, że jesteś dla mnie obca, że coś przede mną ukrywasz.
-Marco.. ja...
-Proszę cię. Nie ufasz mi ? Czemu ?Oliver niby umarł, a potem okazało się, że musi się przed kimś ukrywać.Teraz twoja mama, która nie żyła , nagle żyje. Co tu jest grane ?
-Marco, to jest zbyt trudne, sama nie mogę pojąć tego co się wokół mnie dzieje, a co dopiero ty.
-Proszę cię powiedz mi o co chodzi !
W tej samej chwili zadzwonił mój telefon. O dziwo równo z moim, zadzwonił telefon piłkarza.
-Halo ?
-Nadia, nareszcie !
-Paula, gdzieś ty się podziewała przez 2 dni !
-Całe 2 dni byłam u Mitchell'a. Słyszałam, że w pierwszy śpisz u Marco, a wczoraj się domyśliłam, słysząc o wypadku Lewego..
-Musimy pogadać. Oliver mówił, że najlepiej by było, gdybym zamieszkała na stałe z Mitch'em . O co tu chodzi !?
-To nie jest rozmowa na telefon. Proszę cię, spotkajmy się..
-Kiedy ?
-Wiesz, nie wiem. Wpadnij dzisiaj do nas na kolację. Znaczy do mnie i Marco...
-Mitchell też ?
-Weź go, głupio by było gdybyś go nie zabrała ze sobą.
-O 7 może być ?
-Pewnie.
-Jesteśmy umówione. Pa !
-Pa..
Marco odebrał telefon ze szpitala. Robert się wybudził ze śpiączki i pierwsze co zrobił, to zapytał się gdzie jest Marco, bo przecież na niego cały czas czekał. Postanowiłam, że zostanę w domu. To chyba było najlepsze rozwiązanie. Musiał pobyć trochę sam na sam z przyjacielem. Gdy Marco wyjechał zabrałam się za robienie obiadu. Postanowiłam zrobić kurczaka z frytkami w sosie własnym. Taka moja mała kompozycja. Kurczak dochodził już do siebie, kiedy do domu wpadł jak piorun Oliver.
-A ty tu czego ?
-Musimy pogadać !
-Nie mamy o czym, puść mnie.
-Chociaż mnie wysłuchaj.
Do jego oczu napłynęły łzy. Coś strasznego. Pierwszy raz w życiu, widziałam jak Oliver płacze ! Nie widywałam go za często, bo tylko raz do roku, ale nigdy nie pomyślałabym...
-Mów i zwijaj.
-Nadia.. Znam cię jak nikt inny. Byłem przy tobie odkąd skończyłaś 14 lat. Powiedzieliśmy ci, że jestem twoim kuzynem, żebyś się głupio nie czuła. Zawsze byłaś mi bliska. Cholernie się ucieszyłem, jak się dowiedziałem, że masz przyjechać. Zależy mi na tobie jak na nikim innym. Ta cała Christi jest nikim przy tak cudownej osobie jak ty. Nadia... Ja cię kocham. Proszę cię, bądź ze mną. Jesteśmy dla siebie stworzeni.
-Chyba cię pogięło !Kocham Marco !
Jak na złość, do domu przyszedł blondyn. Nie byłoby nic w tym złego, gdyby nie fakt, że Oliver zaczął mnie całować a ja w żaden sposób nie mogłam się do niego oderwać. Strasznie mocno mnie trzymał, gdy udało mi się wyswobodzić z jego objęć.. Byliśmy znowu sami w domu. Całym moim ciałem zapanowała wściekłość. Nie kontrolowałam już siebie w pełni.
-Ty sukinsynu ! Coś najlepszego narobił !?
-On nie jest dla ciebie, zrozum.
-Ty nie jesteś dla mnie i nigdy nie będziesz !
-O nie, rosyjski akcent, to źle.. Nadia, przepraszam.
-W dupie to mam ! Albo pójdziesz i mu wszystko wyjaśnisz, albo inaczej pogadamy.
Wzięłam nóż, którym kroiłam kurczaka i wbiłam go w deskę. Wcale nie było to tak płytko.. 2-3 cm noża były w drewnie.
-Nie zrobisz mi nic.
-Jestem powiązana z gangsterami. Sama nie wiem do czego jestem zdolna. Może będę jak Wiera ? Tak, przestudiowałam tą całą kronikę. Nawet nie wiesz, kiedy ona zniknęła z domu.
-Pójdę, ale jak on cię skrzywdzi..
-Prędzej ja ciebie skrzywdzę. Nie bój się już o to. A teraz wynoś się stąd w podskokach i masz mu wszystko wyjaśnić. Pamiętaj, może na razie jesteś troszkę silniejszy, ale ja mogę zacząć trenować.
-Już idę ! Uspokój się... I chyba, kurczak ci się przypala.
Podbiegłam do piekarnika. Na szczęście nie było aż tak źle. Kurczak nie był spalony. Zastanawiałam się tylko, czy Marco wróci do domu. Bałam się, że znowu go stracę...
***
Teraz naprawdę zaczęłam się martwić. Nie było go od 12. Zrezygnowana poszłam do salonu i przedzwoniłam do Pauli, że dzisiaj odwołuję spotkanie, ponieważ mam małe prolemy. Rozpłakałam się na całego. Oglądałam jakieś durne seriale przez kilka godzin i pochlipywałam . Nie zorientowałam się kiedy wybiła północ, a Marco jeszcze nie było. Nie wiedziałam już do reszty co robić. Nagle usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Podbiegłam zobaczyć i doznałam szoku. Marco wrócił , tyle, że był tak piany, że nie mógł normalnie ustać.
-Marco ! Coś ty najlepszego zrobił !?
-To ty mnie zdradziłaś !
-Marco, to nie było tak. Chodź pójdziesz spać , wytrzeźwiejesz. Jutro ci wszystko opowiem.
-Nie dotykaj mnie suko. Sam dam sobie radę.
-Marco, przepraszam cię ! To nie jest tak jak myślisz.
-Nie tłumacz się. Winni się tłumaczą. Idę spać. A ty, wynoś się stąd. Jutro nie chcę cię widzieć.
-Marco , proszę . Głupoty pleciesz idź spać.
-Wynoś się stąd, nie chcę cię widzieć.
Wzięłam kurtkę i wyszłam. Było chłodno. Blondyn kazał mi się wynosić, więc poszłam. Nie miałam gdzie się podziać... Paulina u Mitchell'a spędzała kolejną noc, a tego dupka nie chciałam już widzieć na oczy. Nie miałam odwagi zadzwonić do nikogo, po co mieli zamartwiać się taką szarą osóbką jak ja? Przecież nikomu do szczęścia nie jestem potrzebna. Poszłam na stację metra. Znalazłam jakąś ławkę i zasnęłam ze łzami w oczach...
***
Obudził mnie rumor przeróżnych maszyn i gwar jaki dochodził do moich uszu. 'Dortmund się budzi'-pomyślałam. Byłam cała obolała, ławka była niewygodna. Jeszcze w nocy wbijał mi się szczebel w plecy. Już wiedziałam jak się czuli bezdomni, tyle, że oni mieli większe problemy niż laska porzucona przez gwiazdora piłki nożnej. Nagle podszedł do mnie jakiś pan i dał mi 20 euro. Zdziwiłam się, po co mi one... Jednak pomyślałam, że wyglądam jak bezdomna, a ten facet musiał mieć wielkie serce. Poszłam do przydrożnego bistro. Zamówiłam kawę i omlety. Zaraz po śniadaniu chciałam iść do banku, wypłacić trochę gotówki na czarną godzinę, ale nie zabrałam żadnych dokumentów, aby potwierdzić moją tożsamość. Zadzwonił mój telefon jedno, drugie, trzecie połączenie. Nawet nie chciałam sprawdzić kto dzwonił. Za czwartym razem zobaczyłam. Akurat Paula dzwoniła.
-Halo ?
-Nadia, gdzie ty jesteś !? Marco do mnie wydzwania czy cię nie ma u mnie.
-Aktualnie jestem w bistro na rogu, czekam aż coś na de mną zlituje. Jak to on do ciebie dzwonił ? Wczoraj mnie wywalił z domu.
-Co się stało !?
-Długa historia. Uwierz mi, bardzo długa. Mogę do was wpaść ?
-Pewnie. Mitchell musi się zaraz stawić w klubie, więc będziesz mogła mi wszystko opowiedzieć.
-Ok, tylko proszę cię. Przyjmij to co usłyszysz... jakoś normalnie.
-Boję się.. no ale chodź.
***
Szybko dotarłam do Pauli. Muszę przyznać, Mitchell miał przepiękny dom. Nie dziwię się, że Paulina z zachwytem pisała na GG o nim. No i już 3 noc z rzędu śpi tutaj. Zadzwoniłam do drzwi. Nie musiałam długo czekać, aż Paula mi otworzy. Strasznie się ucieszyłam na widok przyjaciółki. Brakowało mi jej. Ledwo co wróciłyśmy z cudnego Londynu, po którym miało już się wszystko dobrze układać... A tu kolejne przeszkody do pokonania.
-Paula, słońce ! Stęskniłam się za tobą.
-Nawet nie wiesz jak ja za tobą ! Chodź, herbata już czeka.
-Widzę, brzuszek się powoli zaokrągla.
-Twój też !
-Cicho !
Usiadłyśmy przy czarnym , okrągłym stole. Herbata była podana w białych porcelanowych szklaneczkach a dla osłody na talerzyku leżały starannie ułożone herbatniki. Cały dom był skomponowany w kolorach biało-czarnych. Widać było, że Mitchell ma gust nowoczesny. Wszystko starannie zaprojektowane i dobrane do siebie tak, żeby pasowało. Wielki salon, w którym na pierwszym planie widniała ogromna kolekcja płyt DVD zaraz obok niemała kuchnia. Po drugiej stronie domu łazienka. Na piętrze znajdowały się 2 sypialnie oraz nie mniejsza od poprzedniej toaleta. Rzeczywiście, cudowny był ten dom.
-Opowiadaj o co chodzi.
-No to tak... Tak naprawdę , nie jestem Polką. Jestem Rosjanką, jednak urodziłam się w Polsce. Mój tata był najznakomitszym rosyjskim gangsterem, lecz poznał moją mamę i odszedł z tej branży. Tak właściwie to miał najsilniejszą w całej Europie mafię, był jej przywódcą.. No i jak miałam kilka lat, moja mama 'umarła' mój tata ożenił się z Anastazją, mimo iż obiecał, że nigdy żadna kobieta nie zastąpi mamy. Sasza specjalizował się w branży biznesowej. Jednak niedawno , policja wbiła do naszego domu i wyprowadzili go w kajdankach. Jak wróciłam do domu usłyszałam rozmowę Anastazji, że muszą się mnie pozbyć. Uciekłam tutaj, ale ona mnie znalazła. Nastraszyłam ją swoim rosyjskim akcentem. Nie wiem czy na długo.. No i poznałam Marco i w ogóle. No i okazało się, że moja mama się znalazła, że wcale nie umarła... Potem Oliver to nie mój kuzyn, tylko opiekun... a moja ciocia żyje. Wczoraj przyszedł do mnie i powiedział, że mnie kocha. Zaczął całować.. Tyle, że Marco przyszedł do domu i wszystko widział... Wrócił pijany.. Wyrzucił mnie z domu.
-Wielkie nieba !
-Proszę cię.. Pomóż.
-Jesteś z mafii?!
- Nie, to moi przodkowie.
-Przepraszam, to dla mnie szok.
-Gdzie spałaś !?
-Na stacji metra.. Nie chciałam nikomu głowy zawracać..
-A jutro ? Reszta dni ? Co jak się nie pogodzicie ?
-Nie wiem..
-Pogadam z Mitchell'em będziesz spać z nami.
-Nie, nie będę wam przeszkadzać !
Nagle brzuch zaczął mnie okropnie boleć. Dostawałam skurczy. 'Co się dzieje do cholery !?' Czułam się coraz gorzej, nie mogłam nic powiedzieć, nic zrobić. Ścisk w żołądku -spowodowany nie wiadomo czym- opanował całe moje ciało.
-Pomóż..- wyszeptałam. Pamiętam tylko jak Paula dzwoni na pogotowie... potem czarne plamki przejęły kontrolę nad moimi oczami...
------------
Hejo ! Wybaczcie mi , że wczoraj nie dodałam posta. Mam kłopoty.. :c Zostałam odcięta od internetu. Postaram się szybko opanować sytuację i wrócić do was. Na razie mama się zlitowała i pozwoliła mi tylko i wyłącznie dokończyć rozdział. Wszystkie podziękowania składać mojej mamie ! ;-) No i dziękuję za te 12 komentarzy ! Ludzie, przechodzicie samych siebie. Dziękuję ! Liczę na to, że ten post również wam się spodoba.. No i KOMENTUJCIE!! Jeszcze raz z całego serca dziękuję ! Naprawdę , miłą niespodziankę mi zgotowaliście ! :) - Om ness.
Jeej. Ale się porobiło :o Marco i Nadia muszą się pogodzić ! ;p Teraz to nie mogę się doczekać następnego :) Czekam i pozdrawiam Marta : * No i zapraszam do mnie ;p przygoda-reusa-bvb.blogspot.com
OdpowiedzUsuńGrr... Ten Oliver od jakiegoś czasu wydawał sie dziwny!! :D Proszę cię! Niech Nadia nie poroni!! Prooszeę!!! ;D Świetny blog!! Pozdrawiam i zapraszam!! ;D
OdpowiedzUsuńNienawidzę tego Oliviera jak cholera -.-
OdpowiedzUsuńOby Nadia pogodziła się z Marco, i nie poroniła przede wszystkim! -.-
Rozdział zajebisty, mnóstwo emocji ;)
Kocham te opowiadanie <3
Czekam na kolejny i pozdrawiam ;*
Nominowałam Cię do "Versatile Blogger" :D Więcej informacji znajdziesz : http://what-do-you-thing-of-him.blogspot.com/2013/08/the-versatile-blogger-zostaam.html
OdpowiedzUsuńNo to się porobiło ;_;
OdpowiedzUsuńNiech Marco z Nadią się pogodzi!
Mam nadzieję, że Nadii nic nie będzie, ani jej dziecku.
W ogóle Olivier jaki idiota..
Pozdrawiam i czekam na następne rozdziały!:)
Świetny :)
OdpowiedzUsuńczekam na nstp.
a przy okazji zapraszam do mnie http://diamentoweee.blogspot.com/
wow, ile emocji czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Versatile Blogger ! http://thewanted-forever.blogspot.com/p/the-versatile-blogger.html
OdpowiedzUsuń