sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 20.

Rozdział dedykuję anonimowi z Ask'a , który się nie mógł go doczekać .

Leżałam nieprzytomna. Nie miałam pojęcia gdzie się znajduję, ale podejrzewałam, że jest to szpitalna sala. Straszna cisza mnie już dołowała, ale nie bardziej niż to, że nie mogłam się ruszać, otworzyć oczu ani nic podobnego. Jednak myślałam, słyszałam i rozumiałam. Coś niesamowitego. Ktoś otworzył drzwi od mojej sali i wszedł do niej.
-Coś za często jesteś w tym szpitalu, zróbmy tak abyś została w nim już na wieki. Ja cię nie mam, nikt cię nie będzie mieć.- Jego szorstki śmiech dudnił mi w uszach. Czułam, że mam poprzyczepiane jakieś maszyny, no i aparat do oddychania. Jednak po chwili już nie czułam żadnego sprzętu. Ten ktoś zaczął mnie dusić poduszką ! Chciałam krzyczeć, uciekać , po prostu coś zrobić, ale nie mogłam. Byłą cały czas sparaliżowana ! Nagle odezwał się jakiś piskliwy głosik.
-Co ty najlepszego robisz !?
-Daj spokój.
-Oliver pogięło cię !? Odłóż tę poduszkę ! Siostro , doktorze ratunku !
-Co się dzieje ?
-Ten o to próbował ją zabić ! Odłączył wszystko i dusił Nadię poduszką .
-Czy to prawda ?
Reszty nie rozumiałam. Poczułam znowu te wszystkie maszyny no i aparaturę do oddychania. Przyniosło mi to wielką ulgę, bo się dusiłam. Usłyszałam szlochanie tej dziewczyny. Musiałą to być Paulina, albo mama... Raczej ta pierwsza opcja. W końcu.. To ona mnie uratowała.
-Kochana, wybudź się proszę. Nie zostawię cię już samej. Tylko wróć do nas. Brakuje mi ciebie, jeszcze u mnie zaczyna się mieszać. Mitchell oszalał na punkcie dziecka.. Zachowuje się jak 2 nadopiekuńcze matki. Pomóż mi. Wróć do mnie.
Wyraźnie słyszałam jak głos jej się załamywał. Płakała. Czułam jej łzy na policzku. Nie mogłam nic zrobić. Chciałam ! Tylko co mi zabraniało ? Co mi nie pozwalało jej pomóc do cholery !? Znowu ktoś wszedł do sali. Tyle, że kazał wyjść Pauli z pokoju. Czyżby lekarz chciał coś zrobić ? Przez chwilę czułam się nieswojo, ale zaraz wszystko ustąpiło. Mogłam się ruszać , mówić !
-Co z moim dzieckiem ?!
-Panno Lorens. Spokojnie. Wszystko jest w wyśmienitym porządku. Zasłabła po prostu pani. Jakiś nagły stres. Pani coś często nas tu odwiedza.
-Takie życie. Jest tu Paulina ?
-Tak, już ją wołam.
-A jak się pani czuje ?
-Dobrze.
W mgnieniu oka  do sali wparowała uradowana Paula. Nie mogłam opanować swojej radości na jej widok. Wpadłam wręcz w euforię.
-Paula !
- Nadia, jak się czujesz ? Oliver prawie cie zabił..
-Wiem.
-Jak to.. wiesz ?
-Paula, ja.. wszystko słyszałam, czułam twoje łzy, jak się zwierzałaś , że Mitchell oszalał, jak krzyczałaś na Olivera.
-Jak to możliwe !?
-Nie wiem. Jedyne czego nie mogłam, to się ruszać. Tak bardzo chciałam cię pocieszyć. Dasz radę. Może on po prostu ze szczęścia, że będzie ojcem ?
-Przesadza z tym szczęściem.. Uwierz mi.
-A Marco ? Gdzie on jest.. ? Czy może nie chce mnie już widzieć ?
-Jak go skrzyczałam... że cię wyrzucił z domu i jesteś w szpitalu... poszedł się znowu napić... no i jak wracał do domu na pieszo... znalazła go policja... i wzięła na izbę wytrzeźwień.. jutro stamtąd wyjdzie... ale jakiś gościu to widział.. no i zadzwonił do gazet... i teraz wszystkie czasopisma trąbią o nim.. i o tobie . A pogoda jest słoneczna i nie padało ! Mamy sierpień, niedługo Bundesliga !
-Czekaj, wróć, wróć, wróć. CO !?
- Niedługo Bundesliga ?
-Wcześniej.
-Ładna pogoda ?
-Jeszcze wcześniej.
-Marco na izbie wytrzeźwień i gazety.
-No pięknie. Już nie chcę stąd wychodzić !
-Musisz, musisz wrócić do mnie ! Pomóc mi, nie daję rady sama !
-Dobrze..
-A mama ?
-Niedługo będzie chciała zajrzeć, na razie jest w recepcji.
-Ok.

***

Był już wieczór. Paulina siedziała u mnie w najlepsze, straciłyśmy obie poczucie czasu. Cały czas rozmawiałyśmy i starałyśmy się nie myśleć o naszych problemach. Za jakieś 3-4 dni jak wszystko będzie ok mają mnie wypisać. W głębi myślałam, czy ktoś jeszcze do mnie zajrzy. Przyszła mama. Jednak na chwilę, bo była zmęczona po pracy. Cieszyła się, że nic mi nie jest i obiecała, że jutro przyniesie mi owoce , gazety i coś do picia. Ona chyba najlepiej orientowała się co można dać pacjentom, a co nie. Po 20 moja przyjaciółka musiała iść do domu. Mitchell się niepokoił. Trochę na nią nakrzyczał, że jeszcze nie ma jej w domu, że mogłoby coś się stać jej i dziecku. Widziałam łzy w jej oczach. Strasznie było mi jej szkoda . Poprosiłam ją, żeby jutro Mitch do mnie wpadł pogadać. Chciałam mu dać niezłe kazanie. Leżałam już sama w pokoju. Powoli zasypiałam. Czas odwiedzin był do 21, a było kilka minut po 20. Nie spodziewałam się już nikogo, wtem do pokoju wszedł Marco !
-Co ty tu robisz !? Miałeś być na izbie wytrzeźwień matole !
-Nie denerwuj się, proszę. Znowu przeze mnie mogłaś stracić dziecko. Nie chcę, aby to się powtórzyło.
-Co ty tu robisz ?
-Przyszedłem cie odwiedzić i przeprosić. Paulina mi wszystko opowiedziała. Nie wiedziałem , że to bydle się na ciebie rzuciło. Jak go znajdę... to nie ręczę za siebie. Pożałuje wszystkiego !
-Dzisiaj prawie mnie udusił.. On jest chory psychicznie, Marco.. Pomóż mi, sama nie dam rady. Jeszcze brzuch coraz większy. Niedługo 3 miesiąc.
-Co zrobił !?
-Odłączył aparaturę do oddychania i dusił poduszką. Nie mogłam nic zrobić, rozumiesz ? Nie mogłam się ruszyć, krzyczeć.. nic.
-To coś pożałuje, że się urodziło ! Nie daruję mu tego, no nie daruję ! Niech ja go tylko znajdę !
-Marco, przepraszam.
-To ja przepraszam. Nie powinienem topić smutków w alkoholu i cię wyrzucać z domu.
-Ja nie wracam.
-Jak to !?
-Mówią, że słowa pijanego, to myśli trzeźwego.
-Wtedy jeszcze nic nie wiedziałem, po za tym to nie prawda ! Wróć do mnie. Nie wybaczę sobie, jeśli cię stracę.. Ciebie i dziecko !
-Marco..
-Proszę Nadia. Wróć do mnie.
-Ty płaczesz ?
-Tak, bo jestem skończonym, idiotą. Dorwę tego gnoja, po prostu dorwę.
Wyszedł z sali cały roztrzęsiony. Nie zdążyłam nic powiedzieć. Bałam się, że zrobi coś głupiego. Nagle poczułam czyjś dotyk. Tak jakby. Byłam w pomieszczeniu sama.. Pomyślałam, że to tata czuwa na de mną. Tak bardzo mi go brakuje ! Chciałabym, żeby był tu koło mnie, nazwał swoją księżniczką i powiedział, że jest obok mnie i nic mi się nie stanie.. że wszystko będzie w porządku.  Jednak sen opanował moje ciało.. Nie byłam w stanie zrobić nic więcej jak tylko błagać, aby wszystko wróciło do normy..

***

Obudził mnie szum wokół mojego łóżka. To mama rozpakowywała zakupy. Przywitała mnie szerokim uśmiechem . Zapytała jak się spało, jak się czuję. Takie podstawowe pytania dla chorego. Ze mną było wszystko ok. Nie czułam się inaczej niż zwykle. Może po za tym, że łóżko było z lekka nie wygodne, ale pomińmy ten fakt. Przysiadła na moim 'łożu' i wpatrywała się we mnie.
-Blada jesteś.
-Wydaje ci się, albo dlatego, że się dopiero obudziłam.
-Możliwe, zaraz muszę śmigać do pracy. Mam za mało czasu dla ciebie.
-Nie złość się ! Musisz w końcu z czegoś żyć.
-Muszę, ale bez przesady. Nie mieć czasu dla własnej córki? Śmieszne.
-Nie śmieszne, tylko normalne. Ja się cieszę, że cię znalazłam.
-Też jestem z tego dumna.
-No widzisz. Która godzina ?
-Kilka minut po 10.
-Od której jest recepcja czynna?
-Od 10.
-Nie idziesz ?
-Wiedzą, gdzie jestem. Mówiłam, że się spóźnię. Koleżanka na razie jest tam za mnie.
W tej samej chwili weszli panowie w mundurach. Przeraziłam się na ich widok. Widziałam również bladą twarz mamy. Spodziewałam się najgorszego. Marco dorwał Olivera. Nie ... Proszę, nie !
-Dzień dobry.
-Dzień dobry. Co się stało ?
-Pan Reus został pobity...
-Co !?

-------
Hej ! Wracam już do was. Mam nadzieję, że na stałe ! :) Jest rozdział, nie powala, ale jest tak bardzo wyczekiwany przez anonima z aska :D. No i mamy prawie 4,5 tyś wyświetleń i 15 obserwatorów ! Rany, ludzie. Przechodzicie samych siebie ! Jest mi niezmiernie miło. No i czekam na komentarze ! :D Do zobaczenia ! :*
P.S Macie mojego Ask'a . Tutaj możecie zadawać mi wszelkie pytania :) (Naciśnij na słowo Ask'a, to pierwsze xd)

9 komentarzy:

  1. super czekam na kolejny! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne!!! <3 Mam nadzieję że Marco będzie cały i zdrów!! I że nie zrobił krzywdy Oliverowi , bo by tylko kłopoty mieli!! Czekam zniecierpliwiona na kolejny! Pozdrawiam i zapraszam!!:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że Oliver nic nie zrobił poważnego Marco.
    Dobrze, że Reus na oczy przejrzał. W ogóle, jaki on wrażliwy jest... podoba mi się to :>
    Mam nadzieję że wszystko się ułoży ;)
    Boski rozdział <3 Czekam na nn!
    Buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział! :3
    Mam nadzieję, że z Marco wszystko będzie w porządku.
    Oliver...grr-.-
    Czekam na następny rozdział!
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  5. no po prostu nie wiem co napisac twoje opowiadanie mnie tak wciagnelo ze czytalam je cala noc :D nie komentowalam kazdego rozdzialu bo to byloby bez sensu ale dobra...:* wiec tak rozdzialy sa zajebiste po protu chce sie je czytac i czytac <3 wiec czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak to nie powala?? Powala ! Jest zajebisty ;p Czekam na dalszy rozwój wydarzeń :) Zapraszam do mnie przygoda-reusa-bvb.blogspot.com Pozdrawiam Marta : *

    OdpowiedzUsuń
  7. Nominowałam cię do Versalite Blogger więcej info u mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział! :)
    Ale ten Oliver jest powalony! W ogóle się nie spodziewałam, że na prawdę jest takim chamem i wgl. Mam nadzieję, że przynajmniej Nadia z Marco się pogodzą :d
    Z niecierpliwością czekam na nexta :3
    Zapraszam Cię również do mnie na drugiego bloga :) Dziś powinien pojawić się tam 2 rozdział.
    http://nierealne-marzenia-z-nami.blogspot.com/
    Buziaczki ;**

    OdpowiedzUsuń