wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 21.

-Pobity ?! Jak to !? Kto !? Czemu !? Za co !?
-Proszę się uspokoić.
-Gdzie on jest !?
-Tu w szpitalu, przyszliśmy zadać pani kilka pytań.
-Jakie pytania !? Muszę go zobaczyć !
-Możemy ?
-Nie mam wyjścia, słucham. Jakie pytania ?
-No cóż, nie ustaliliśmy sprawcy. Podejrzewa pani kogoś ?
-No pewnie ! Olivera.
-Jakiego Olivera?
-Olivera Hans'a .
-Przecież pan Oliver nie żyje od kilku miesięcy, to jak mógł go pobić ?
Cholera. Wkopałam się. Nie mogłam przecież im powiedzieć o wszystkim. Miałabym niezłe kłopoty. Musiałam się zręcznie wymigać od tego. Miałam zwalić na mojego 'brata'? Przecież dla nich to by było dziwne. Bez przesady. Jednak byłam pewna, że to on. Serce mi mówiło, że to on, a mózg mówił, że to byłoby zbyt łatwe, zbyt oczywiste. Przecież Oliver nie jest głupi.
-Proszę pani ? Pan Oliver nie żyje.
-Tak, wiem. Przepraszam.
-To czemu pani go wskazała jako podejrzanego ?
-Myślałam o moim zmarłym kuzynie, a chciałam powiedzieć ...
-Powiedzieć ? Powiedzieć co?
-Powiedzieć, że myślę , iż mógł być to mój brat.. John Lorens. Był strasznie zazdrosny, o swoją małą siostrzyczkę... Nie sądziłam, że mógł posunąć się do takiego czegoś.
-Dobrze, a co robiła pani wczoraj w godzinach wieczornych ?
-Jak to co ? Byłam podłączona do maszyn i musiałam tu leżeć.
-A dziś już pani nie jest ?
-Lekarze stwierdzili, że mogą mnie spokojnie odłączyć. Przepraszam, czy wy mnie o coś podejrzewacie ?
-My tylko zadajemy pytania.
-Coś dziwne są te pytania.
-Na razie to wszystko, jak coś będziemy wiedzieć to zadzwonimy. Do widzenia.
-Do widzenia.
Żegnałam ich z odrazą, jakby byli jakimiś bakteriami. Ta dwójka przy stworzyła mi nerwów ! Jednak ważniejsze było zdrowie mojego ukochanego . Musiałam biec do jakiegoś lekarza. Mogłam już swobodnie się poruszać. Czekałam tylko na wypis ze szpitala. Właściwie... Ja nie miałam już domu.. Trzeba coś poszukać. Marco za często przebywa w szpitalu ! Co gorsza, nie będzie mógł grać przez kilka tygodni ! Nie wypuszczą go teraz przez jakiś tydzień, a on będzie musiał dojść do siebie. Z trudem doszłam pod salę, którą wskazał mi doktor. Minęłam jednego na korytarzu i zapytałam o niego. Czekał tam również Lewy. Podobnie jak ja, był ubrany w swoją piżamę. Widać było na pierwszy rzut oka , że byliśmy pacjentami tegoż szpitala. Widziałam jak miał łzy w oczach. Coś strasznego ! Oczy miał podkrążone, zaczerwienione rogówki i twarz strasznie bladą.
-Lewy, co jest ? On.. żyje ?
-Tak.
-Więc co jest ?
-Dorwę gnoja.
-Kogo ?
-Twojego braciszka.
-Uwierz mi, że ja też.
-Czemu nie jesteś u niego ?
-Nie chce mnie widzieć.
-Jak to !?
-Nie wiem. Idź do niego, pogadaj z nim.
-Ok.
Weszłam do sali nr 11. Żadnych urządzeń, kroplówek, parawanów. Leżał bez ruchu, patrzył się w okno i nic nie mówił. Oczy miał nasiąknięte łzami. Usiadłam na krzesło stojące przy łóżku Marco. Złapałam go za rękę, lecz on wyswobodził się z mojego uścisku. Zdziwiło mnie jego zachowanie.
-Wiesz jak to jest, kiedy myślisz, że jesteś dobry, że obronisz swoją ukochaną, być może właśnie tą jedyną dziewczynę. A tym czasem lądujesz w szpitalu ? Kiedy chcesz dać jej wszystko, tym czasem ją ranisz na każdym kroku. Kiedy chcesz mieć z nią rodzinę, szczęśliwą i kochającą się, a zachowujesz się jak gówniarz ? Czuję się jak skończony dupek Nadia. Chciałem być odpowiedzialny, dowalić temu gnojkowi, a tym czasem leżę tu. Z siniakami i lekkimi obrażeniami.
-Marco, ty..
-Nie przerywaj mi. Chciałem być dla ciebie wszystkim , całym światem, a to dziecko miało nas połączyć, zbliżyć jeszcze bardziej do siebie. A tym czasem , jestem nie odpowiedzialny. Nadia.. Czuję się jak.. Nawet nie wiem jak to opisać. Chciałbym coś z tym zrobić, ale nie umiem. Chciałem być dla całej rodziny oparciem, podstawą i przykładem dla dziecka. I co ja mu powiem ? Tatuś chciał obronić mamę, tym czasem dostał łomot od jej brata.
-Kiedy cię wypuszczają ?
-Dzisiaj, stwierdzili, że nic poważnego nie jest. Wczoraj zrobili badania i jest w porządku .
-Marco, wyjedziemy gdzieś razem. Ty i ja. We dwójkę. Do Londynu, albo do Paryża. Gdzie chcesz. Proszę. I tak na razie nie możesz grać. Przynajmniej przez kilka dni. Pewnie jeden mecz Bundesligi opuścisz, ale to nic. My będziemy we dwójkę. Strasznie cię kocham, a Oliverem się nie przejmuj. On był szkolony. A i tak jesteś bardzo silny. Zawsze mnie broniłeś. Tylko proszę cię, nie mów tak więcej o sobie .
-Kiedy ja nie mogę nikomu w oczy spojrzeć. Nawet Lewemu.
-On czeka na ciebie, na zewnątrz. Siedzi załamany, bo nie wie co dolega jemu najlepszemu przyjacielowi. Pogadaj z nim. Jak facet z facetem. Poproszę dzisiaj o wypis i pojedziemy do ciebie. Spakujemy się i wyjedziemy.
-Dobrze, a gdzie ?
-Gdzie chcesz.
-Jedźmy do Paryża.
-Dobrze.
-Tylko, nie płacz już więcej, bo sobie tego nie wybaczę.
-Przepraszam. Za pół godziny obchód. Dostaniemy wypis i pojedziemy do Paryża, do Francji.
-A dom ja nam załatwię, ok ?
-Nie ma sprawy. Idę do siebie. A ty masz pogadać z Robertem ok?
-Ok.

***

Obchód przebiegł sprawnie. Tak jak się spodziewałam dostaliśmy wypis. Wyszłam ze szpitala, jakbym była zupełnie kimś innym. Niestety, wczoraj Paulina nie mogła mnie odwiedzić, bo musiała gdzieś wyjechać. Nie chciała zdradzać szczegółów. Ubrana w zwiewną białą sukienkę i pasujące do tego czółenka wyszłam ze szpitala. Czekał już tam na mnie Marco. Twarz od razu mu się rozweseliła, gdy zobaczył moją osobę. Natychmiast wstał z murku i mocno się we mnie wtulił. Musieliśmy pożegnać Lewego. Nie mogliśmy go już więcej odwiedzać, bo mieliśmy w planach wyjazd. Na szczęście Ania była cały czas z nim. Nie ruszała się ani na krok od niego. No chyba, ze do łazienki czy coś.. Dojechaliśmy do domu. Odebrał nas Mitchell i zawiózł prosto do domu Reus'a. Oboje poszliśmy na górę i się spakowaliśmy. Niestety, ta radość mojego ukochanego szybko minęła. Nie pasowało mi coś. Raz był wesoły, raz smutny. Zastanawiałam się , co się dzieje, o czym nie wiem.  Fakt, trwało to pakowanie, bo Marco wynajął nam na tydzień hotel. Nie chciał mi powiedzieć, dokładnie gdzie będziemy mieszkać. Niestety, mój chłopak dalej był bez humoru. Jego duma nie pozwalała mu się uśmiechnąć? Nie chciało mi się wierzyć, że chodzi o to, że szpieg, który był szkolony go pobił.  Zachęcałam go, aby się uśmiechnął. Jednak bez skutku. W domu byliśmy o godzinie 10, a wyjechaliśmy o 14:30 . Podróż trwała jakieś 7 godzin. No i do tego małe przystanki. W końcu zajechaliśmy do hotelu. Nasz apartament znajdował się na Polach Elizejskich a nazywał się 'Fraser Suites Le Claridge Champs-Elysées' . Położony w przecudnej alei  Champs-Élysées, piękne pokoje, piękne widoki. Byłam w pełni zadowolona. Okazało się, że Marco mówi po francusku ! To był dla mnie szok. Nigdy nie słyszałam, żeby tak płynnie mówił coś w innym języku niż angielski i niemiecki. Położyłam się na łóżko. Było niewyobrażalnie wygodne. Nie wstawałabym, gdyby nie jedna rzecz, która niepokoiła mnie od rana. Przygnębienie Marco. Poprosiłam, żeby się koło mnie położył, przytulił i w końcu uśmiechnął. Nie miał na nic ochoty. Poszłam się rozejrzeć po apartamencie. Wracającz łazienki, słyszałam jak Marco rozmawia z kimś przez telefon, gdy skończył odwrócił się do mnie. O dziwo ! On się uśmiechnął ! Pierwszy raz dzisiaj pojawił się u niego uśmiech na twarzy. Wywołał on u mnie szok, ale też radość. Złapał mnie w pasie i rzuciliśmy się oboje na łóżko. Uśmiechnięci i wtuleni w siebie, nareszcie zasnęliśmy. ♥

---
Witam ! Nareszcie jest post :) Mam nadzieję, że się spodoba. Stwierdziłam, że tą Nadię co chwilę coś smutnego spotyka, więc czas troszkę osłodzić jej życie, jednak nie na długo ! :) Mam już plany co do niej. Na chwilę obecną posty nie będą tak często dodawane. Mam nadzieję, że się na mnie nie wkurzycie ! :P No i zachęcam gorąco do KOMENTOWANIA ! Dla was to chwila, a dla mnie dużo radości. Można anonimowo . Wszystkie pytania odnośnie bloga kierować do mnie na aska :) 

10 komentarzy:

  1. Super! :D
    Szkoda, że posty nie będą często dodawane. :(
    No, ale cóż. Będzie trzeba to jakoś wytrzymać. :\

    Naprawdę super, że w końcu jest okey, między Nadią, a Marco. <3
    Trzymaj tak dalej! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Marco nie powinien na siebie narzekać. Nawet jeżeli nie ma jakichś herkulesowych sił, jest wspaniałym facetem, troskliwym i dobrym :)
    Dobrze, że między nim a Nadią się układa. I dobrze, że wyjechali odetchnąć :>
    Cudowny rozdział. Mam nadzieję, że kolejny niebawem :>
    Buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki fajny rozdział:3!
    Dobrze, że Marco i Nadia odpoczną przez chwilę od problemów :)
    Szkoda, że posty będą się rzadziej ukazywać.
    No trudno, będę czekać:*
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. jeeeej rozdzial cudny :p nic dodac nic ujac :*

    OdpowiedzUsuń
  5. super! powodzenia w pisaniu czekam

    OdpowiedzUsuń
  6. Omomomom. Zajebisty rozdział *.* Już się nie mogę doczekać co stanie się dalej :) Pozdrawiam Marta : * Zapraszam do mnie przygoda-reusa-bvb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział :) Ahh ten Marco! Po co on tak narzeka? Przecież i tak jest wypasiony w mięśnie xD A Oliver (-.-) był wyszolony. Nie ma czym się przejmować ;D Mam nadzieję, że Oliver poniesie za swoje czyny odpowiednią karę! :c Zachował się okropnie dupek jeden. Kkmpletnie rozumiem złość Nadii. Co do Nadii to fajnie, że wymyśliła ten wyjazd do Paryża z Marco :) Odpoczną sobie, a przede wszystkim nacieszą sobą! :D Ciekawi mnie dlaczego Reus po tym telefonie zrobił się tak radosny... Hm? Mam w głowie już jakąś odpowiedź na te pytanie, ale nie będę się zdradzać ;) Szkoda mi tylko Lewusa, że został w tym szpitalu :/ Na szczęście Ania jest przy nim :p
    Kochana czy mówisz serio,że znowu namieszasz w życiu Nadii? No proszę Cię powiedz, że to nie prawda! Przecież ona w życiu i tak tyle przeszła :c Ehh no ale nie ja wymyślam losy bohaterki, więc tę kwestię pozostawiam wspaniałej pisarce, jaką jesteś Ty ^^
    Szkoda, że rozdziały będą rzadziej dodawane :/ No ale przecież to Twoja decyzja :) Ja na pewno będę z niecierpliwością wyczekiwała kolejnych :3 Tak teraz czekam na nn ;D
    Zapraszam Cię również do mnie na nowego bloga ;)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej :) Zostawiłaś linka u mbie na blogu, więc jestem :) Nadrobiłam wszystkie rozdziały i doszLam do wniosku, że lubisz utrudniać ludziom życie xD Jednak dzięki temu ten blog jest jeszcze ciekawszy. Pomysł z mafią był genialny xDasz wyobraźnię :D Biedna Nadia tyle jż przeszła a ty chcesz jeszcze mieszać jej w źyciu? No ale jestem ciekawa co wymyślisz xD
    Pozdrawiam i zapraszam do mbie na nowe rozdziały
    http://kocha-sie-za-wszystko-i-mimo-wszystko.blog.pl/
    http://trudny-wybor.blog.pl/
    Buziakiiii :***

    OdpowiedzUsuń
  9. wspaniały ♥ szkoda mi Marco ;( ale przecież próbował mu uszkodzić buźkę, tak? to nie powinien mówić, że taki jest...
    mam nadzieję, że niedługo następny ;) + ciekawe co jeszcze wymyślisz xD
    pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń