sobota, 14 września 2013

Epilog.

Dzisiaj mija pierwsza rocznica mojego ślubu z Marco. Niedługo spodziewamy się dziecka. Lekarze twierdzą, że będzie to chłopiec. Jestem bardzo szczęśliwa z blondynem. Oglądam płytę z wesela i nie mogę przestać się śmiać z chłopaków. Kilka miesięcy temu okazało się, że ten mężczyzna, z którym przespała się Paulina, był nie kto inny jak Mitchell. Mówiąc mi, że to był gwałt trochę to wyolbrzymiła. Nie mam jej tego za złe, przy tym co ją spotkało było to mało istotne. Sądzę, że to musiało być przeznaczenie, że spotkali się drugi raz, mają synka i planują wziąć ślub. Robert dalej gra w Borussii. Znalazł sobie nową dziewczynę, z którą wiele go łączy. Widać, że są ze sobą szczęśliwi. Jego przyjaźń z Marco pozostała nienaruszona, do dziś czasem żartujemy sobie z tego co zaszło między nami. Fakt faktem, że Ania próbowała powrócić do Lewego, ale on jej nie wybaczył tego co zrobiła. Jej 'ukochany' zdradzał ją niejednokrotnie, a obecnie bawi się z jakąś lalunią. Anastazja już nigdy nie powróciła. Wszelki słuch o niej zaginął. Możliwe nawet, że nie żyje. Co z mamą ? Ma nowego partnera, wyprowadziła się z Dortmundu do Paryża i żyje tam w świętym spokoju. Dzwoni raz na jakiś czas, aby wiedzieć, że wszystko ok. Jednak nie ukrywam, że nie potrafię wybaczyć jej tego co zrobiła. Dzień w dzień nachodzi mnie myśl, dlaczego to zrobiła, co się stało ? Nie potrafię sobie tego wyjaśnić, ona też nie chce mi powiedzieć. Przyleci do nas na święta ze swoim nowym mężem. Zobaczymy jak się ułoży. Na razie, nie zawracam sobie tym głowy i czekam na poród. ♥

---------------------
Jest i epilog. Jak wcześniej już pisałam, żałuję, że tak to się szybko skończyło. Niestety, jakoś nie miałam pomysłów na dalszą historię. Mam nadzieję, iż tamte blogi będą dłuższe i ciekawsze. Wczoraj założyłam z Malwiną jeszcze jeden, więc mam nadzieję, iż będziecie go czytać. Dziękuję jeszcze raz za wszystko, za każde wyświetlenie, za każdy komentarz, za każde wsparcie i słowa otuchy. Zawsze będę was miło wspominać ♥ !

Mój ask Blog nr 1Blog nr 2Blog prowadzony z Malwiną

piątek, 13 września 2013

Rozdział 32 (ostatni)

*sobota*

Wstałam bardzo wcześnie, bowiem to co mi się śniło przerastało moje najskrytsze obawy. Pierwszy sen dotyczył jak bardzo zniszczyłam sobie życie wychodząc za Roberta, a drugi jak bardzo Marco mnie znienawidził. Bałam się, że nie wszystko pójdzie po mojej myśli. Nie chciałam zranić Lewego, ale nie chciałam też ranić siebie. Wczoraj kupiłam suknię, welon i buty. Dziś mam dostać bukiet z kwiaciarni. Za kilka godzin ma przyjechać fryzjerka i makijażystka. Zanim się obejrzę, będą zjeżdżać się goście. Bałam się dzisiejszego dnia bardziej, niż wtedy gdy dowiedziałam się o planach Anastazji i musiałam uciekać. Ile ja miałam tutaj przygód.. Co chwilę coś nowego. Kocham Dortmund. Tak naprawdę, to tutaj się wychowałam. Czas nieubłaganie leciał i leciał. Tutaj dorosłam. Myślałam tak cały czas siedząc nad kawą, aż w końcu w progu pojawił się Robert.
-Witaj kochanie -Uśmiechnął się ciepło. -To już dzisiaj...
-Mhm -Odparłam.
-Coś nie tak ? -Posmutniał.
-Boję się -Odparłam -Nic więcej.
-Mam nadzieję. -Powiedział i wyszedł.
Ok godziny 13 przyjechali spece od mojego wyglądu. Zrobili to co musieli i pojechali zabierając ze sobą dużą ilość gotówki. Muszę przyznać, że byli to profesjonaliści, chociaż każdy był nerwowy. Zrobili mi fryzurę wręcz idealną a make-up jeszcze lepszy. Miałam zrobionego koka, ale nie był on tak jak każdy., Wyglądał, jakbym szła na bankiet do królowej. Oczy miałam delikatnie pomalowane na brązowo. Dopełniał je tusz. Na moich policzkach można było dostrzec puder, a usta pokrywała wyrazista szminka koloru czerwonego. Krótko po stylistach zawitała do mnie moja najlepsza przyjaciółka Paulina. Pomogła mi się ubrać w piękną, białą suknię, która sięgała do ziemi. Była bez ramiączek ozdabiana małymi kwiatkami. Welon był równie długi, od zawsze miałam do nich sentyment. Ok godziny 15 nadjechała limuzyna i wszystkie najgorsze myśli siedziały w mojej głowie. Takiego stresu nie miałam jeszcze nigdy. Oby Marco przyszedł.. Błagam !

*ślub*

Staliśmy już przed kościołem. Ja, Robert i nasi świadkowie Paulina i Mitchell. Mały Daniel na razie musiał pozostać w szpitalu. Jest taki podobny do Mitchell'a, ale w końcu to nie on jest ojcem. Chociaż nie wiadomo... Wyszedł ksiądz, pobłogosławił nas i wprowadził przed ołtarz. Rozpoczęła się ceremonia. Cały ślub był kamerowany i co chwilę oślepiał mnie blask aparatów. Nerwowo rozglądałam się po wszystkich stronach kościoła. Nie mogłam doszukać się Marco. Pomyślałam, że to koniec, że ugrzęzłam w tym małżeństwie już na zawsze. 

-Jeśli ktoś zna przeciwwskazania do zawarcia tego związku małżeńskiego niech powie teraz lub zamilknie na wieki -Dobiegły mnie słowa kapłana prosiłam, aby ktoś się odezwał, ale nastała głucha cisza. Miałam wrażenie, że trwała ona wieki. Okazało się, że potrwała ona kilka sekund, aż w końcu ktoś głośno otworzył drzwi do świątyni. 
-Ja mam ! -Usłyszałam ciepły znajomy głos z końca kościoła. -Nie zgadzam się na to małżeństwo ! -Odwróciłam się i tak jak myślałam, ujrzałam tam Marco ubranego w czarny garnitur. Wyglądał jak zawsze zabójczo. Wtedy zrozumiałam na 1000% jak bardzo mi go brakowało przez ten cały czas.-A dlaczegoż to ? -Zapytał zdziwiony ksiądz, odwróciłam się i dostrzegłam łzy w oczach mojego ukochanego Marco, a po gościach można było widzieć ulgę, że ktoś odważył się powiedzieć to, co każdy myślał.-Oni się nie kochają -Powiedział -Kocham Nadię, kochałem i będę kochać. I nie wyjdę stąd dopóki nie wróci do mnie. Wiem jaki byłem głupi. Chcę to wszystko naprawić i prosić ją o ostatnią szansę. Nie zniosę rozstania z nią ! Nadia jest dla mnie jak powietrze dla Ziemi.  Kocham ją całym sercem i wiem, że nie będzie jej z nikim tak szczęśliwa jak ze mną. Wiem, że ją raniłem, że zawiodła się na mnie wielokrotnie, ale ja się zmienię. Dla niej. Jest tutaj wielu świadków, którzy potwierdzą to co powiedziałem tutaj. Nadia, proszę daj mi tą ostatnią szansę. 
-Ja też się nie zgadzam na ten związek -Powiedziała odważnie Paulina.
-Ja też -Zawtórował jej Mitchell -Lewy, jesteś moim kumplem, ale oboje wiemy, że Nadia, to nie jest ta dziewczyna. -Po kościele przeszedł szmer, z którego można było wywnioskować, że większość zebranych jest za odwołaniem ślubu, a inni przeciw. 
-Jest wiele głosów sprzeciwu -Podsumował kapłan -Niestety, nie mogę dokończyć waszego ślubu. 
-Mojego i Roberta nie -Powiedziałam -Ale jest możliwość, żeby zamiast Roberta był Marco ? 
-Oczywiście -Powiedział ksiądz -Jeśli nie będzie sprzeciwu. -Wszyscy zaczęli wiwatować. 
-Stary ..Życzę wam szczęścia, pojadę do Restauracji i powiem co i jak. Tam będziecie mieli wesele - Powiedział lewy i odszedł. W jego oczach widać było łzy, jednak nie ruszyło mnie to specjalnie. Miałam Marco przy sobie, to było dla mnie najważniejsze. Stałam właśnie przed ołtarzem i za chwilę miałam wypowiedzieć "tak" dla mojego ukochanego blondyna. 
Marco Reusie czy bierzesz Nadię Lorens za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że nie opuścisz jej aż do śmierci ? -Zapytał kapłan.
-Tak -Odpowiedział patrząc mi w oczy. 
-A ty, Nadio Lorens czy bierzesz Marco Reus'a za męża... -Zapytał.
-Tak -Przerwałam mu.
Z kościoła wyszliśmy jako małżeństwo, a zaraz po tym skierowaliśmy się do restauracji, gdzie miało odbyć się wesele. Wszyscy nasi znajomi świętowali razem z nami. Nie zabrakło nikogo. Nawet sam Goetze przyjechał ze swoją narzeczoną. Wszyscy bawili się do białego rana. Z Pauliną nie mogłyśmy ze śmiechu z pijanego Seven'a i Mitchell'a. Podczas uroczystości podszedł do mnie trener i pogratulował mi dobrego wyboru. Stwierdził, że ukrycie wierzył w szczęśliwe zakończenie dla każdego z jego podopiecznych i ich żon, dziewczyn czy narzeczonych... ♥

-------------------------------
Cześć kochani ! Jak widzicie, ostatni rozdział już jest. Pisałam go chyba najdłużej z wszystkich dotychczasowych rozdziałów. Nigdy nie byłam świadoma, jak bardzo przywiązałam się do reusowa.blogspot.com. Strasznie ciężko mi rozstawać się z tym blogiem, wami. Jak piszę teraz tą notkę do was, to aż mnie serce boli. To był mój pierwszy blog, który prowadziłam sama. Dzięki niemu rozwinęłam się pod względem językowym, ale też poznałam wiele osób, trochę wydoroślałam. Wiem, że to dziwne, ale tak jest. Podchodzę teraz do pewnych spraw inaczej. Szczerze mówiąc, właśnie płaczę.. Nie myślałam nigdy, jak bardzo się przywiązałam do tego wszystkiego. Pocieszam się tym, że teraz mam 2 swoje inne blogi i jeszcze założyłam dzisiaj jeden z Malwiną. I chciałabym z tego miejsca właśnie jej podziękować, bo to Malwa mnie wciągnęła w to całe blogowanie i jestem jej niezmiernie wdzięczna. Jutro dodam epilog i na tym zakończę blog Reusowa. Nigdy nie zapomnę o nim. Dziękuję wszystkim, za każdą pomoc, komentarz, głos w ankiecie. Dziękuję ! Kocham was ! ♥
Do zobaczenia na innych blogach.
Weronika ♥


sobota, 7 września 2013

Rozdział 31.

Wbiegłam do domu Mitchella jakby mnie ktoś gonił. Usłyszałam krzyki z góry i szybko zorientowałam się, że to Paula nie może dać rady. Poleciały mi łzy po policzkach. Wyobraziłam siebie w tej sytuacji. Za miesiąc bym rodziła, ale nie... Przez tą idiotkę Angelikę straciłam dziecko.. Pobiegłam po schodach do sypialni. Nie patrzyłam czy Mitch jest za mną, czy nie. Najważniejsza była dla mnie przyjaciółka. Siedziała na łóżku i trzymała się za brzuch. Można było dostrzec łzy. Dosłownie sekundę po mnie do pokoju wszedł jej chłopak i wziął ją na ręce. Byłam trochę zdezorientowana, ale pobiegłam za nimi. Wsiedliśmy do auta. Z Paulą siedziałyśmy na tyłach, trzymałam ją za rękę. Czasem patrzyłam na drogę i widziałam, że bramkarz pszczółek nie zwraca uwagi na znaki, czy sygnalizację. Po 10 minutach jazdy byliśmy na miejscu, a za nami nie kto inny, tylko policja. Mitch zabrał moją przyjaciółkę do szpitala, a ja postanowiłam wyjaśnić wszystko z mundurowymi.
-Witam -Powiedział jeden z nich  Pani jest właścicielką auta ?
-Nie, właścicielem jest mój przyjaciel -Odpowiedziałam -Rozumiem, że spotykamy się dlatego, że Mitchell złamał przepisy.
-Tak -Zdenerwował się -Nadmierna prędkość, nie zwracana uwaga na znaki, sygnalizację świetlną.
-Przepraszamy, spieszyliśmy się, bo jego dziewczyna zaczęła rodzić. -Tłumaczyłam wszystko - Wszystko powinno odbyć się za miesiąc, ale dostałam telefon,  że dzisiaj nadszedł czas. Pewnie są już na porodówce, proszę mu wybaczyć.
-No niestety, jakiś drobniutki mandat będzie trzeba nałożyć -Powiedział wypisując kartkę - Złagodzimy go, z podanych przyczyn.Jak nazywa się pani przyjaciel ?
-Mitchell Langerak.
-Dobrze. -Uśmiechnął się dziwnie policjant - 100 euro starczy w zupełności. -Dał mi kartkę i odszedł wraz z kolegą. Stałam tak przez chwilę zdezorientowana, ale zaraz przypomniało mi się, że Paulina rodzi. Poszłam szybkim krokiem do gmachu szpitala. Skierowana przez lekarkę poszłam pod salę, gdzie miała rodzić moja najlepsza przyjaciółka.

***

Po kilku godzinach w końcu usłyszałam płacz dziecka. Wylałam kilka łez ze szczęścia, cieszyłam się, że moja przyjaciółka jest mamą. Po chwili z sali wyszedł prze szczęśliwy Mitchell. Był cały mokry, ale uśmiech nie schodził mu z twarzy. Mocno go przytuliłam, a on odwzajemnił mój uścisk. Oboje płakaliśmy.
-Gratulacje Mitch . -Powiedziałam szeptem.
-Dziękuję mała. -Odpowiedział mi patrząc w oczy -I wiem, że ty też będziesz mamą. Może nie za miesiąc, ale za jakiś czas ! I nie masz się przejmować, jasne ? Marco będzie tatą, ty mamą.
-Jak to Marco.. ? -Zapytałam.
-Oboje wiemy, że ty jesteś stworzona dla Marco -Powiedział spokojnie -Jestem człowiekiem wierzącym i wiem, ze Bóg przysłał cię tu, abyś była u boku Marco, ale na razie odłóżmy ten temat na bok i cieszmy się dzisiejszym wydarzeniem. Za godzinę będziemy mogli zobaczyć Paulę. Dała radę. Moja dzielna dziewczynka. -W tej samej chwili usłyszeliśmy gwar z końca korytarza. Cały skład pszczółek dosłownie wpadł na nas i każdy gratulował Mitchellowi. Nie zabrakło tam też Marco. Spojrzał smutno na mnie i poszedł dalej. Jego wzrok przenikał mnie wzdłuż i wszerz, jakby mówił "Zabiłaś naszą miłość" . Miałam wrażenie, że widzi moją duszę. Chciałam wykrzyczeć mu, że to wszystko jego wina, ale odpuściłam sobie. Znalazłam w tym całym tłumie mojego narzeczonego i poszłam się do niego przytulić. Pocałował mnie w skroń i zabrał do domu. Po drodze zatrzymał mnie jeszcze lekarz, który wcześniej nie poinformował mnie o wynikach badań.
-Witam panie doktorze -Uśmiechnęłam się ciepło. -Czy coś już wiadomo ?
-Tak, niestety tak. -Rzekł smutno.
-Niestety ? -Załkałam.
-Mogę powiedzieć tyle, że jeżeli będzie chciała mieć pani dzieci, będzie musiała się pani porządnie postarać. Nie jest pani bezpłodna, ale nie wszystko wróciło do normy.
-Dziękuję -Powiedziałam i odeszłam. Miałam przy sobie Roberta, lecz nie spojrzałam na niego nawet przez chwilę. Wzrok mój był ciągle wbity w ziemię. Po przyjeździe do domu poszłam do swojej sypialni i zamknęłam się na klucz. Zaczęłam rozmyślać. Coś we mnie krzyczało, że chcę natychmiast się pobrać z Robertem, ale wiedziałam w głębi siebie, że nie chcę. To wszystko było zbyt skomplikowane, żebym mogła to zrozumieć. Nawet logika mi w tym nie pomagała. Zaczynałam coraz bardziej wierzyć w to, co mówili wszyscy dookoła, że jestem stworzona dla Reusa. Jestem tutaj w Dortmundzie, aby być panią Reus, a nie panią Lewandowską. Mimo tego, widziałam, że nie mogę wybaczyć blondynowi tego co zrobił i poszłam na dół do Lewego.
-Robert -Przytuliłam się do niego bardzo mocno -Chcę jak najszybciej być twoją żoną. Nie chcę czekać nie wiadomo ile, bo mogę się rozmyślić. A tego to chyba oboje nie chcemy.
-Mogę załatwić ślub na sobotę. -Powiedział uradowany.
-Za 2 dni. -Powiedziałam powoli..
-Może być ? -Zapytał tajemniczo.
-Jak najbardziej -Ożywiłam się i poprosiłam aby zawiózł mnie do mojej przyjaciółki. Jak powiedziałam tak się stało. Po 20 minutach siedziałam przy łóżku wymęczonej Pauliny. Była mamą Daniela, chłopiec był śliczny. Jego pierwsze rysy twarzy były uderzające podobne do taty. Nie mogłam się nadziwić jak to możliwe, iż mimo tego, że był wcześniakiem dorastał tak szybko, że bez problemu można go było uznać za normalne urodzone w terminie dziecko.
-Za 2 dni wychodzę za Roberta. -Powiedziałam cicho, aby nie obudzić chłopca -Wyjdziesz do tego czasu ze szpitala, prawda ?
-Myślę, że tak, ale nie podoba mi się ten pomysł -Zdenerwowała się.
-Czemu ? -Zapytałam.
-Nie wiesz co inni dookoła myślą ? -Zakpiła - Wiesz doskonale. Wtedy w szatni każdy wam gratulował, bo Robert jest ich kumplem i nie chcieli, aby było mu smutno. Jedyny Klopp był na tyle mądry, że nie ukrywał , iż jest zniesmaczony tym co wyprawiasz. Wiesz doskonale, że jesteś najbardziej lubiana przez niego i liczył, że wykażesz się odrobiną rozumu. Każdy wie, że ty jesteś tutaj, aby być panią Reus i nie jesteś wyjątkiem.  Jesteś tego świadoma tak samo jak inni. Teraz powiesz, że mówię tak jak każdy inny, ale zgadzam się z ludźmi. Nie chcę, abyś zniszczyła sobie życie. Zastanów się nad tym, bo obie wiemy, iż potem nie zerwiesz tego związku. Nie powiesz pierwsza, że chcesz rozwodu. Chcesz zniszczyć sobie życie ?
-Nie.. -Szepnęłam.
-Też tak myślę. -Uspokoiła się.
-Marco już o tym wie, nie wybaczy mi. -Ucięłam.
-Wybaczysz mu drugą zdradę, a on nie ma wybaczyć ci decyzji która jeszcze nie jest ostateczna ? -Zaśmiała się arogancko -Wybacz, że jestem wredna, ale nikt nie potrafił ci spokojnie przemówić do rozumu. Muszę spróbować inaczej do ciebie przemówić.
-Od prawdziwej przyjaciółki dostaniesz kopa w dupę, ale będziesz wiedzieć co robić -Powiedziałam łagodnie -Dziękuję Paula, że jesteś. Bez ciebie nie wiem co to by było. Muszę iść pozałatwiać parę spraw związanych ze ślubem. Mam plan. Tylko proszę cię, dopilnuj, żeby Marco tam był. O to was proszę, ciebie i Mitcha no i Daniela.
-Boję się, co wykombinujesz, ale ci ufam. -Powiedziała zadowolona.
-Odpoczywaj, ja uciekam -Rzuciłam wychodząc z sali, widziałam już jaki ma być ten ślub. Idealny, bajkowy i jeżeli wszystko wypali, bardzo romantyczny...

środa, 4 września 2013

Rozdział 30.

Obudził mnie krzyk z dołu. Szybko zorientowałam się, która jest godzina i gdzie jestem i zbiegłam na dół.
-Cholera jasna ! -Krzyknął lewy.
-Co się stało !? -Wbiegłam do kuchni jak błyskawica.
-Oparzyłem się -Robert włożył swój palec pod zimną wodę -Przepraszam, że obudziłem.
-Nic się nie stało -Odparłam -Nawet lepiej. Muszę się ogarnąć i jakąś pracę znaleźć i mieszkanie i poukładać życie i..
-Przestań ! -Zaśmiał się Lewy -Możesz przecież tu mieszkać ile chcesz. Właściwie. Mam prośbę, znaczy  pytanie.. Nie wiem jak zacząć... Nadia czy.. Czy chciałabyś... -Zaczął się jąkać- Cholera jasna ! Telefon. Halo ?
-Zaraz wrócę -zaśmiałam się i poszłam do łazienki. Poszłam się umyć i ubrać. Zajęło mi to 10 min a zaraz po porannej toalecie wróciłam na dół.
-Mała, muszę iść na trening. Jedziesz ze mną ? -Zapytał poddenerwowany.
-Nie wiem.. Marco -Zaczęłam się wywijać.
-Marco jest w Bayernie u Mario. -Odpowiedział natychmiastowo -Ubieraj się jedziemy.
-No okej.. Mruknęłam. -A jak będzie Marco to cię zabiję !
-Nie będzie go, nie martw się o to. -Zapewniał Robert- Dostał wolne ze względu.. na ostatnie wydarzenia.
-Mam wrażenie, że coś się stanie na tym treningu -Powiedziałam smutno -Że nie będzie zbyt miło. Jakby byli na mnie źli, za Marco.
-Kto ? -Zapytał zdziwiony.
-Gracze, fani -Wymieniałam -Dortmundczycy i nie tylko.
-Przesadzasz -Mrugnął porozumiewawczo.

***

Chwilę potem znajdowaliśmy się na Signal Iduna Park. Weszłam na murawę i poczułam się jakbym miała zaraz rozegrać mecz. Nie było żądnych piłek, ani nic w tym stylu, ale zaraz poczułam za sobą czyjś wzrok i szepty. Odwróciłam się i zamurowało mnie. Ujrzałam pełne trybuny ludzi, którzy perfidnie się na mnie patrzyli. Zaczerwieniona szybkim krokiem udałam się w stronę ławki dla rezerwowych. Po dobrych 10 minutach uspokoiłam się, bo chłopacy wyszli na murawę. Zaczął się trening. Obserwowałam każdego z zawodników Borussii i miałam ochotę wyjść i pograć sobie z nimi w piłkę . Jednak wiedziałam, że nie mogę. Klopp ciągle na mnie zerkał, tak jak i reszta drużyny. Czułam się strasznie nieswojo, bo nie wiedziałam o co im chodzi. Czyżby byli na mnie źli za Marco ? Ale to nie ja go zdradziłam ! Czułam się potwornie. Po 2 godzinach wszystko dobiegło końca. Podbiegł do mnie Lewy i wyciągnął na środek boiska. Padł przede mną na kolana, przed wszystkimi. Byłam w szoku. Zastanawiałam się o co chodzi..
-Kocham cię Nadia -Powiedział -Wyjdziesz za mnie ?
-Robert ja... -Rozejrzałam się ze łzami w oczach -Tak..
Założył mi pierścionek na środkowy palec prawej ręki, wstał, wziął na ręce i zaniósł do szatni. Cały czas płakałam ze szczęścia. Chciałam wyjść za Roberta, nie myślałam wtedy o Marco, ani o niczym innym.
-Musimy jak najszybciej się pobrać -Szepnął mi do ucha Lewy. Weszłam do szatni chłopaków. Już nie czułam skrępowania, tylko widziałam uśmiechnięte miny chłopaków.
-Gratulacje ! -Krzyknęli wszyscy, tylko Klopp dziwnie się na mnie patrzył. Nie wytrzymałam jego wzroku na sobie i podeszłam.
-Trenerze coś nie tak ? -Zapytałam niepewnie.
- Nadia, co Marco o tym pomyśli ? -Zapytał wyraźnie zasmucony -Pomyślałaś co on będzie czuć ?
-A co ja mogłam czuć jak on mnie zdradzał ? -Wysyczałam chłodno.
-Oboje wiemy, że robisz poważny błąd wychodząc za Roberta. -Ciągnął dalej - Kochasz tylko Marco. Widać to po tobie.To jest chwilowe. Zaraz po ślubie, o ile do niego dojdzie, zrozumiesz, że ty bez Marco to jak Ziemia bez powietrza. Nie wytrzymujecie bez siebie. Widać to po Marco, ale po tobie też. Nie rób tego błędu. Nie rób tego Marco, a tym bardziej sobie. Ocal swoje życie i nie niszcz go. Wróć do niego.
-Trener jest w jakimś spisku z nim ? -Zapytałam.
-Nie, Nadia. Znam się na ludziach jak mało kto. -Mówił to odchodząc -Nie rób tego. -Stałam jak słup. Nie wiedziałam co robić, co o tym wszystkim myśleć. W końcu poczułam wibracje w kieszeni. Po sekundzie zorientowałam się, że ktoś dzwoni. Spojrzałam na wyświetlacz, to była Paula. Cieszyłam się z tego. Musiałam z kimś pogadać. Byłam na siebie cholernie zła, że tracę z nią kontakt. Musiałam ją wyciągnąć od Mitchell'a, chciałam znowu z nią mieszkać i wiedzieć, że będzie blisko mnie.
-Halo ? -Odebrałam telefon.
-Rodzę ! Cholera jasna rodzę ! -Krzyczała do słuchawki.
-Jak to !? Przecież ósmy miesiąc jest ! -Spanikowałam.
-Nie wiem, ale rodzę ! -Darła się -Przyjedźcie po mnie ! Weź Mitchell'a i jedziemy do szpitala ! -Po tych słowach się rozłączyła.
-Mitchell ! Mitch ! -Krzyczałam tak głośno aż cała szatnia się uciszyła.
-Co się dzieje ? -Zapytał zdezorientowany.
-Paulina rodzi ! -Wysapałam -Musimy jechać, w domu jest ! -Wziął szybko torbę i jeszcze w stroju Borussii pojechał ze mną po Paulę, abyśmy mogli ją odwieźć do szpitala..

------------------
Hej ! Kochani, dziękuję z całego serca ! Ponad 10 tyś wyświetleń ! Nie wiem jak wam się to udało, ale ja się wzruszyłam jak tu weszłam. Szkoda tylko, że napiszę jeszcze 2 rozdziały i epilog.. Nie mam pomysłów już na tą historię. Będę obecna na dwóch innych blogach, na których obecnie nie będzie postów, aż do ukończenia tego. Zapraszam do komentowania ! ♥

sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 29.

Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Spojrzałam śpiąco na ekran mojego telefonu i o mało nie spadłam z łóżka. Dzwoniła mama ! Wahałam się czy odebrać, czy może jednak olać ją po tym, co powiedziała mi wczoraj. No, ale z drugiej strony to moja rodzona matka.. Po chwili w końcu odebrałam.
-Halo ? -Spytałam od niechcenia.
-Skarbie, tak mi przykro ! Nie wiem co się ze mną wczoraj działo -Tłumaczyła się szybko -Wypiłam za dużo no i powiedziałam trochę przykrych słów, pewnie cię to zabolało, ale córciu..
-Skończ ! -Krzyknęłam wściekła do słuchawki -Nie powiedziałaś mi nic o nowym facecie i o wakacjach ! Okłamywałaś mnie ! -Powiedziałam i rozłączyłam się. Łzy poleciały mi po policzkach. Zastanawiałam się, czym zasłużyłam sobie na to wszystko. Wtem do sali przyszedł Lewy.
-Nadia, co się stało ? -Zapytał przerażony -Czemu płaczesz ?
-Mama dzwoniła. -Mruknęłam -Ma nowego faceta i w ogóle. Nic mi nie powiedziała. Niedługo ślub, bawi się na wyspach Fidżi. Przypomina mi się tata. Dlaczego go tu nie ma ?
-Nie płacz mała, bo mi też chce się płakać -Usiadł obok mnie na łóżku i przytulił do siebie. Odwzajemniłam uścisk i położyłam głowę na jego torsie. Jego zapach uderzył mnie w nos. Chciałam pozostać w tym uścisku na wieki. Jednak tą chwilę przerwał lekarz.
-Witam panno Lorens. -Uśmiechnął się. -Przyszły wyniki pani badań wczorajszych.
-I co ? -Zapytałam lekko przestraszona. -Wszystko w porządku ?
-Tak, jak najbardziej ! -Powiedział radośnie - Tylko jest mały problem..
-Nie będę mogła mieć dzieci !? -Załkałam- Proszę nie !
-Nie, nie ! Skądże ! -Uspokoił mnie lekarz- Nie mamy jeszcze wyników i nie wiadomo. Będą w przyszłym tygodniu. Wypis dostanie pani za godzinę. Proszę się nie martwić.
-Dziękuję -Powiedziałam i odprowadziłam wzrokiem medyka do drzwi. -Robert, co tutaj robisz tak wcześnie?
-Przed treningiem wpadłem -Uśmiechnął się -Ale wychodzi na to, że dziś nie pojadę.
-Dlaczego !? -Zapytałam zdziwiona.
-Pamiętasz ? -Zapytał śmiejąc się -Miałaś mieszkać u mnie, a trening mam za godzinę.
-Nie ! Nie pozwolę ci ! -Krzyknęłam na niego -Musisz jechać.
-To zabiorę cię ze sobą -Mruknął porozumiewawczo.
-No dobra, ale Marco... -Zawahałam się.
-Upija się, nie ma go już od kilku treningów. Klopp do niego dzwonił, pisał. Nawet mu wizytę złożył. -Zasmucił się Lewy -Niestety, nic nie dało. Naprawdę cierpi...
-Upija się. -Skomentowałam to krótko -Jak zawsze.
-No jak sądzisz -Odpowiedział zmieszany -Szykuj się, zaraz dostaniesz wypis.

***

Jak powiedział Rob zaczęłam się szykować. Napisałam sms'a do Pauli o wszystkim. Nie odzyskałam odpowiedzi. Rzeczywiście po kilku chwilach dostałam wypis ze szpitala i ruszyłam za Lewandowskim do jego auta i pojechaliśmy na Signal Iduna Park. On poszedł szybko do szatni, a ja grzecznie zasiadłam na ławce dla rezerwowych. Długo nie czekałam, aż Pszczółki wyjdą na murawę, ale po chwili mnie zatkało. Zauważyłam Reus'a. Ledwo trzymał się na nogach, oczy miał wyraźnie podkrążone. Był blady jak trup. Za nim szedł Lewy i miałam wrażenie, że idzie tam tylko dlatego, żeby złapać go w razie, gdyby miał upaść. Nie wiedziałam co robić. Nie chciałam go ponownie widzieć. Widziałam również minę trenera jak na niego patrzył. Złapał mój wzrok i podszedł do mnie.
-Jak się czujesz Nadia ? -Zapytał ciepło.
-Dziękuję trenerze, trochę lepiej. -Uśmiechnęłam się słabo.
-Chcesz może z kimś porozmawiać ? -Pytał dalej -Wyjaśnić sobie coś.
-Nie trenerze ! -Krzyknęłam cicho -Nie chcę.
-Powiem ci coś -Kontynuował swoją wypowiedź -Reus to dobry chłopak. Ma talent i potencjał do tego co robi. Przy tobie był bardzo szczęśliwy i widać było, że się rozwijał jeszcze bardziej niż dotychczas. Jednak każdy tutaj wiedział, że miał i ma słabość do dziewczyn, ale spójrz na niego. Cierpi. Ledwo trzyma się na nogach. Nie było go kilka dni z rzędu na treningach. On cię kocha.
-Trenerze -Zadrżałam - On mnie 2 razy zdradził i 2 razy się upijał. Raz mu wybaczyłam i myślałam, że będzie ok, że to się nie powtórzy i był to jednorazowy wybryk.. Ale się pomyliłam. Nie zaufam mu na nowo. Proszę pana.. Jeżeli mu wybaczę, to będzie cud. Nie widzę tego w najbliższej przyszłości. Przepraszam.
-Nadio, rozumiem cię doskonale. -Nagle zasmucił się - Nie mogę ci nakazać, abyś mu wybaczyła, ale mogę jakoś na to wpłynąć. Borussia to jedna wielka rodzina. Nie tylko zawodnicy, czy kadra, ale również ich partnerki. Jestem z każdą z was w jakimś stopniu związany i powiem ci, że jesteś u nas najkrócej, ale najbardziej ciebie polubiłem i zyskałem do ciebie ogromne zaufanie. Wiem, że zrobisz to co uważasz za słuszne. A teraz wybacz. Reus'a do pionu trzeba postawić. -Zaśmiał się lekko i odszedł. Ta rozmowa dała mi porządną dawkę myśli. Klopp naprawdę mnie polubił. Nie wiem, czy byłoby fair, gdybym związała się teraz z Lewym. Zaczęłyby krążyć pogłoski, że lecę na kasę i skaczę od jednego do drugiego. Zerkałam co jakiś czas na Marco. Musiał porządnie się upić, bo nie mógł w piłkę trafić. W końcu po jakimś czasie usiadł na murawę i krzyczał coś. Podbiegłam do niego jako pierwsza. Za mną cała reszta drużyny. Nigdy nie widziałam blondyna w takim stanie. Pierwszy raz w jego oczach zobaczyłam łzy i skruchę. Nigdy, przenigdy nie widziałam u niego tyle rozpaczy, żalu czy goryczy. Te uczucia się w nim gotowały.
-Nadia -Szepnął przez łzy -Proszę wybacz mi. -Poczułam, że mam mokre oczy. Nie zorientowałabym się gdyby nie to, że Marco powiedział, abym nie płakała bo to jego wina. Wstałam i uciekłam stamtąd. Wybiegłam ze stadionu i oparłam się o mur. Rzewnie płakałam. Wszystko we mnie krzyczało "Marco kocham cię ! " , ale mój mózg mówił stanowcze "Nie, on cię zdradził z nią...". Spojrzałam na wyjście i zobaczyłam tam zmieszanego Lewandowskiego. Przytulił mnie i zabrał do siebie, do domu. Dostałam sypialnię i poszłam spać.

*Oczami Marco*

Nie mogłem wytrzymać tego, że ona tam siedziała. Miała mieszkać u Lewego. On był w Nadii zakochany, odkąd ją poznał. Nawet, jak był z Anią. Zdradzając ją dałem mu wolną rękę. Ona jest wolna i on również. W końcu położyłem się na murawie, zamknąłem oczy a gdy otworzyłem zobaczyłem Nadię klęczącą koło mnie. Poprosiłem ją jeszcze raz o przebaczenie, ale ona uciekła. Poczułem się jak dupek, który nie potrafi uszanować tak pięknej i mądrej kobiety, która była dla mnie całym światem. Właśnie straciłem cały swój świat, umarłem. Wszyscy się rozsunęli a ja ujrzałem trenera.
-Reus do cholery ! -Krzyknął tak mocno jak potrafił. -Co ty idioto robisz ? Chcesz sobie życie zniszczyć !? Albo zaczniesz o nią walczyć, albo ona zmieni nazwisko na Lewandowska ! Dużo nie brakuje. Jeszcze raz cię zobaczę pijanego na treningu to ci tak skopię tyłek, że opamiętasz się. Na cholerę idziesz na skróty !? -Podszedł jeszcze bliżej i postawił mnie na nogi - Alkohol to najgorsza rzecz jaką mogłeś wybrać. Masz mi wytrzeźwieć i ją odzyskać ! To ty jesteś dla niej stworzony, nie Lewy, nie Mitchell, nie Kuba , ale ty ! A teraz wyjazd do domu. Nie chcę cię dziś widzieć. -Nic nie odpowiedziałem. Zrobiłem tak jak mi kazał. Zabrałem torbę i zadzwoniłem po taksówkę. Po powrocie wyrzuciłem wszelkiego rodzaju używki i poszedłem biegać. Wróciłem późno, więc wziąłem szybki prysznic i poszedłem spać. Następnego dnia musiałem postarać się odzyskać moją Nadię. Słowa trenera dały mi bardzo dużo do myślenia...

-----------
Siemanko ! Przepraszam was za tą sporą przerwę. Niestety... Nie miałam czasu. Zbliża się rok szkolny, a ja prowadzę rozpoczęcie. W dodatku gminne rozpoczęcie roku i nie miałam czasu. Wracałam późno i byłam zmęczona. Wchodziłam na chwilę na kompa i szłam zaraz spać. Postaram się dodawać troszkę częściej, ale nie za często.. Niestety, przewiduję powoli koniec tego bloga. Zostało mi jeszcze jeden pomysł, który chcę zrealizować i koniec. Zajmę się potem moimi pozostałymi dwoma blogami, które znajdziecie u góry w zakładce "Moje blogi". Czekam na komentarze ! Zmotywujcie mnie ! :D
Całuję i ściskam ♥
Nessie :*

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 28.

Dostałam zastrzyk na uspokojenie. Siedziałam na łóżku i nic nie mówiłam. Odrętwiała siedziałam i gapiłam się bezczynnie w okno. Nie wiem, co takiego zrobiłam, że spotyka mnie tyle cierpienia. Chciałam moje dziecko z powrotem. Nienawidziłam Angeliki. Byłam zbyt głupia, dając się jej podejść, mimo to, że wiedziałam jaka ona jest. Wyłączyłam komórkę, nie chciałam mieć kontaktu ze światem. Po co ? Żeby mnie wyśmiali ? Ludzie są okrutni, nie pozostawią na tobie suchej nitki. Teraz jestem byłą Marco Reus'a. Już widzę te wszystkie komentarze na mój temat. Ktoś nagle wpadł do mojego pokoju jak strzała. To Paulina, Mitchell i Robert. Zaraz, co !? Robert ? Co on tu szukał ? Szczęścia ? Pierwsza paulina rzuciła mi się na szyję.
-Nadia -Rozpłakała się - Tak mi przykro. -Przytuliłam ją również, ale nie odwracałam wzroku od szyby. Raz tylko rzuciłam im ulotne spojrzenie i to wszystko. Łzy napłynęły mi ponownie do oczu. Rozrywający ból od środka wrócił.
-Jak się czujesz ? -Zapytała odklejając się ode mnie.
-A jak mam się czuć ? -Rzuciłam jej z szyderczym śmiechem -Mam skakać z radości, że zostałam ponownie zdradzona i straciłam dziecko ?
-No tak -Zakłopotała się -Głupie pytanie.
-Paulina, czemu zawsze jak się widzimy to ktoś jest w szpitalu albo się coś dzieje ? -Zapytałam zrezygnowana -Przy tym zawsze płaczemy jak głupie.
-Zamieszkasz z nami -Powiedziała stanowczo -Już z Mitchell'em mamy wszystko ustalone.
-Nie ! -Krzyknęłam -Nie chcę wam mieszać się w życie.
-Nie ma problemu -Zaczął chłopak Pauli - Tak czy siak, skopię Reus'owi tyłek. Za wszystko.
-Jak chcesz -Mruknęłam -Wisi mi to, ale i tak z wami nie zamieszkam.
-Ja mam dom wolny -Wtrącił nieśmiało Robert -Odkąd Ania mnie zostawiła, mieszkam sam. Mogę się tobą zaopiekować -Rzuciłam mu tylko chłodne spojrzenie. Nie chciałam, aby robił sobie nadziei, że z nim będę. Mimo to, że nie jestem z Marco nie oznacza, że go nie kocham. Nie wybaczę mu już tego, ale go kocham z całego serca. Za co ? Za to wszystko co było między nami, za to że jest taki czuły i troskliwy, za to że kochał mnie całym sercem. Czemu ja tak myślę , że kochał ? Zdradził mnie to chyba coś znaczy. Mam duży mętlik w głowie. Wstałam i podeszłam do okna. Za mną poszedł Lewy. Objął mnie w pasie, ale szybko cofnął się o krok.
-Nie możesz zostać sama -Wyszeptał mi do ucha- Nie zostawię cię bez opieki. Zamieszkaj ze mną, dopóki nie znajdziemy ci jakiegoś przytulnego domu.
-Robert..-Odpowiedziałam mu szeptem -Nie mogę, nie chcę cię ranić tak jak on zranił mnie.
-Wiem, że z nas nic nie będzie -Powiedział smutno, tak aby reszta nie słyszała -Proszę cię, abyś zadbała o siebie i zamieszkała ze mną.
-Będę dla ciebie ciężarem -Odpowiedziałam odwracając się do niego -Po za tym, przyjaźnisz się z Marco, nie wiem. -Byłam tak blisko niego, że mogłam spokojnie go pocałować. Spostrzegłam, że Mitchell obejmuje ramieniem Paulinę, która cały czas patrzy się na mnie z zatroskaną miną. Wtem do sali wpadł pijany Marco z różami w ręku. Ledwo trzymał się na nogach, a jak wszedł do pokoju upadł na kolana.
-Już sobie innego znalazłaś ? -Zapytał.
-Nie jestem z Robertem i dobrze o tym wiesz -Mruknęłam przechodząc obojętnie obok niego.
-Wybacz mi to wszystko -Powiedział -Nie chciałem !
-Tania zagrywka -Burknęłam -Jak zwykle upijasz się po swoich błędach i przepraszasz. Nie tym razem. Gdyby nie ty.. -Głos mi się załamał.
-Gdyby nie ty dziecko by żyło. -Dokończyła za mnie podirytowana Paulina.
-Nikt cię nie prosił o komentarz -Syknął .
-Wstań z tych kolan i wyjdź -Warknęłam na niego. -Mam tego wszystkiego dosyć ! Wyjazd z mojego życia. Nie jesteś już jego częścią !
-Naida... -Zaczął.
-WYJAZD ! -Krzyknęłam z całych sił. -Nie chcę cię do cholery widzieć ! Znajdź Angelikę i się z nią pieprz ! Nie jestem już twoją dziewczyną i wątpię, że ci wybaczę !
-Nadia. -Powtórzył.
-Nie jasno się wyraziłam ? -Wycedziłam przez zęby -Masz zniknąć z mojego życia ! -Posłusznie wyszedł a ja rzuciłam się z płaczem w kierunku przestraszonego Roberta.
-Lewy -Łkałam -Przyjmuję twoją propozycję. Zabierzcie mnie stąd. Wszystko przypomina mi, że straciłam dziecko. Czuję się jak w psychiatryku !
-Pójdę porozmawiać z lekarzem o wypisie -Powiedziała Paulina i pociągnęła ze sobą Mitchell'a. Cały czas stałam wtulona w Lewego. Był dla mnie jak brat, czy kimś więcej ? Sama już nie wiedziałam. Miał w sobie to coś, przy nim czułam się kochana i bezpieczna. Podobnie jak przy N I M.  Nie chciałam się od niego odkleić. W końcu musiałam, bo przyszedł lekarz. Cały czas łzy spływały mi po policzkach.
-Witam panno Lorens. -Powiedział przyjaźnie lekarz . -Nazywam się Smith i jestem do pani usług. Jak się pani dziś czuje ?
-Dzień dobry. Dobrze -Odpowiedziałam. -Kiedy będę mogła stąd wyjść ?
-Cóż, musimy zrobić jeszcze kilka badań. Przy dobrych wiatrach jutro będzie pani wolna. -Uśmiechnął się i chciał już wyjść.
-Pani Smith.. -Zatrzymałam go -Czy ja... Będę mogła jeszcze mieć dzieci ?
-Dziś wieczorem będzie pani miała robione badania. -Uśmiechnął się ciepło. - Za kilka dni się okaże.
-Dziękuję -Powiedziałam nieśmiało.
-Wszystko będzie dobrze -Dodawał mi otuchy Rob -Zobaczysz, będziesz miała swoją pociechę.
-Jeszcze wczoraj martwiłam się, czy będę dobrą matką -Zadrwiłam z siebie -A dziś nie ma już na świecie mojego dziecka. Świetnie.
-Mała -Zaczął Lewy - Ja muszę coś załatwić. Wpadnę jutro po ciebie ok ?
-Ok -Powiedziałam, a on pocałował mnie w czoło i wyszedł. W tym samym czasie do sali weszła Paulina, tym razem bez Mitchell'a.
-Co jest między wami !? -Pisnęła uradowana -I nie mów, że nic ! Ślepa nie jestem.
-Paula... Ja nawet nie wiem -Powiedziałam jakbym nie mogła. -Kocham Marco, ale wiem, że Robert nie jest mi wcale obojętny.
-Ty to masz życie -Westchnęła -Zazdroszczę tyle się dzieje !
-Tak zostałam 2 razy zdradzona ! -Zakpiłam -Jest czego pozazdrościć, ty będziesz mamą... A ja ?
-Heh.. -Speszyła się -U mnie i Mitchell'a jest okej..
-Jeszcze jest taki nadopiekuńczy ? -Zapytałam.
-Już przestał. -Zaśmiała się spontanicznie -Nakrzyczałam trochę na niego..
-Rozumiem, rozumiem. -Odparłam -A jak ciąża ?
-Okej -Uśmiechnęła się -Niedługo poród. Chcę, żebyś była wtedy przy mnie !
-Jasne -Powiedziałam -Nie ma sprawy.

***

Paulina krótko po naszej rozmowie również pojechała do domu. Jednak zanim to zrobiła zostawiła mi kilka ubrań i rzeczy, które mogą mi się przydać. W tym moją ukochaną MP4. Włączyłam sobie piosenki i leżałam z wbitym w sufit wzrokiem. Wieczorem jak oznajmił lekarz miałam zrobione badania. Nie należały one do najprzyjemniejszych. Pielęgniarki patrzyły się na mnie z troską w oczach. Chyba cały szpital już wiedział o mojej tragedii. Również dowiedziałam się, że moja mama nie pracuje już w szpitalu. Po tym wszystkim wróciłam ponownie do pokoju i włączyłam telefon. Ominęłam 36 wiadomości od Marco i natychmiast zatelefonowałam do niej.
-Halo, mama ? -Zapytałam.
-Tak córciu, co się stało ? -Spytała beztrosko.
-Ty się pytasz co się stało ? Straciłam dziecko, chłopaka i nie mam pojęcia gdzie jest moja rodzona matka -Burknęłam.
-To nie dobrze.. -Stwierdziła -Ja jestem na wyspach Fidżi .
-Gdzie ty jesteś ?!-Wykrztusiłam - Na wyspach ? Miałaś zamiar mnie w ogóle poinformować ? Dowiedziałam się, że już nie pracujesz w szpitalu.
-No tak.. Wychodzę drugi raz za mąż. On nie pozwala mi pracować, jest bogaty itd. -Powiedziała ze spokojem -Za kilka tygodni wracamy i będzie ślub. Zaproszenie dostaniesz, nie martw się.
-Nie poznaję cię mamo ! -Krzyknęłam do słuchawki -Co się z tobą dzieje !? A co z tatą , ze mną ? Zmieniłaś się !
-Tata nie żyje -Odpowiedziała -Nie mogę całe życie przecież być sama !
-Mamo.. Przejęłaś się tym co do ciebie powiedziałam w ogóle ? -Zapytałam z odrazą. -Rozumiesz ? Poroniłam ! A ty się bawisz na wyspach Fidżi i mi nie śmiałaś o tym wspomnieć.
-Kochanie, rozumiem. -Uspokajała mnie -Ale dobrze wiedziałyśmy, że to była wpadka i byłaś za młoda ! A do tego zdrada. Ułożysz sobie całe życie na nowo. Będzie lepiej ! A teraz słonko wybacz. Mam masaż umówiony, trzymaj się ! -Powiedziała i się rozłączyła. Kompletnie nie poznawałam swojej matki. Kim ona była ? Nie była osobą, którą znałam a właściwie którą dopiero poznawałam. Ten dzień mnie przerastał. Z chwili na chwilę był coraz gorszy. Miałam wszystkiego już dosyć. W dodatku musiałam zastanowić się, co naprawdę czuję do Roberta. Nie mając siły już na nic, założyłam słuchawki na uszy i poszłam spać. Jutro czekał mnie trudny dzień, więc potrzebowałam sporej dawki energii.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 27.

*Tydzień później*

Od tygodnia jakoś było spokojnie. Zauważałam jakieś gesty w kierunku Marco ze strony Angeliki, ale próbowałam wmówić sobie, że jestem przewrażliwiona. Wszystko układało się po mojej myśli. Zostały 2 dni i wredna jędza miała opuścić mój dom raz na zawsze. Sobotni wieczór. Pogoda dopisywała idealnie, więc nie mogłam nie skorzystać i poszłam na spacer. Reus był na małej imprezce z okazji urodzin Mitchell'a. Ja wolałam zostać w domu. Coś nie czułam się na siłach, żeby iść do chłopaków. Po za tym Paulina musiała w tym czasie coś załatwić i wróci dopiero jutro. Coś się stało, a jej bezduszni rodzice mieli to krótko mówiąc w dupie. I tak nie utrzymywała już z nimi kontaktu. Trzeba nie mieć serca, aby tak potraktować własną córkę. Rozmyślałam tak w kółko co będzie już za 3 miesiące . No właściwie dzisiaj już równe 3. To jest niewiarygodne, że ten czas tak szybko leci ! Przecież wczoraj zaledwie był miesiąc, a jutro mam być już na porodówce. Bardzo chciałam mieć to dziecko, ale byłam też pełna obaw. 'Co jeśli nie będę dobrą matką ? ' Tak wiem. Te myśli pojawiały się u mnie często, ale małe dziecko to nie jest lalka ! Trzeba wziąć za nie odpowiedzialność, opiekować się nim. Nawet nie wiem co ostatnio się stało, ale już od kilku miesięcy nie mam kontaktu z mamą. Po tym wyjeździe... jakby zniknęła z miasta. Mam nadzieję, że to nie sprawka Anastazji. Ygh ! Nie chciałabym mieć z tą babą ponownie problemów. No... Właściwie to była to pewnego rodzaju przygoda, która pociągała mnie do dziś. Jednak brałam pod uwagę dziecko. Mogła być teraz bardziej uzbrojona i pozbawić mnie maleństwa. Muszę jutro zadzwonić do mamy. Spojrzałam na zegar w telefonie. Było już po 23. Nawet nie wiem kiedy to zleciało ! Wracałam spokojnie do domu. Marco pewnie już tam czekał i niepokoił się. Doszłam do domu. Drzwi były otwarte Trochę dziwne.. Ściągnęłam płaszczyk i poszłam na górę, do sypialni. Po drodze usłyszałam dziwne jęki. Prosiłam w środku, aby to był znowu sen. Przerażający, zbyt realny sen, ale nie. Podeszłam cicho pod lekko uchylone drzwi od pokoju. Usłyszałam rozmowę zadyszanego Marco i Angeliki.
-Spróbuj coś powiedzieć -Warknął Marco - Masz to czego chciałaś.
-Dobra, dobra. -Zaśmiała się zwycięsko -Żadnych zdjęć jej nie pokażę. Przespałeś się ze mną , tyle mi starczy.
-Nienawidzę cię -Syczał wściekły - Mam nadzieję, że Nadia się nie dowie. Za bardzo ją kocham, aby zniszczyć to wszystko.
-Jakoś dałeś się przekupić -Śmiała się dalej Angelika - Jesteś boski w łóżku.
Stanęłam w drzwiach . Łzy same napływały mi do oczu. Nie mogę uwierzyć. Obiecywał ! Ostrzegałam go przed nią ! Czemu ja do cholery jej wcześniej nie wyrzuciłam z domu !? Nienawidziłam tej suki z całego serca. Zabierała mi  wszystko. Niszczyła mi każdą chwilę radości, każdy związek, wszystkie sytuacje, każdy dzień, każdą noc, niszczyła mi całe moje życie. Zawsze gasiła we mnie płomyczki nadziei, że będzie kiedyś lepiej. Ona miała to co chciała. Chciała zniszczyć jej mój związek z Marco? Udało się. Nie zaufam już mu drugi raz ! 2x mnie zdradził. Czemu to nie może być zły sen ? Co ja takiego zrobiłam, że los się na mnie mści ? Cholera jasna by to wszystko wzięła. Weszłam wolnym krokiem do pokoju. Angelika posłała mi spojrzenie, które mówiło jasno i wyraźnie 'Wygrałam' a Marco stał przerażony jak słup soli. Zdrętwiał, nic nie powiedział. Jak mnie zobaczył oczy prawie wyszły mu na wierzch. Nie mogłam na niego patrzeć. Nie chciałam, nie mogłam. Nie dziś, nie jutro, nie za 2 miesiące, ani przy porodzie. Miał zniknąć z mojego życia raz na zawsze. Za dużo ten związek ode mnie wymaga. Tyle, że czego się spodziewałam ? Gwiazda piłki nożnej, może mieć każdą, a ja głupia co myślałam ? Podeszłam do niej. Spojrzałam jej prosto w oczy. Wymierzyłam i strzeliłam jej z tzw 'liścia'. Nie przestawałam płakać. Stałam nad nią i patrzyłam z goryczą ja trzyma rękę przy czerwonym śladzie, mojej dłoni. Włożyłam w to całą swoją siłę, aby w końcu poczuła jak to jest. Żaden facet jeszcze jej nie uderzył. Szkoda. Puszczała się na prawo i lewo, ale dalej każdy ją wielbił. Niestety nie spodziewałam się odwetu z jej strony. Wycelowała prosto w brzuch, z kolana. A potem poprawiła to solidnym kopniakiem. Jedyne co pamiętam z tamtego nieszczęsnego wieczoru, to widok zakrwawionych paneli w sypialni Marco.

***

-Nadia, skarbie. -Szlochał Marco- Obudź się już. Przepraszam, to moja wina. Nie powinienem. Zrobiłem z tego jeszcze większe bagno niż było. Mogła pokazać ci te cholerne zdjęcia. Pewnie byś mi to wybaczyła, ale nie kolejną zdradę. Nienawidzę siebie za to. Pewnie będę miał zniknąć z twojego życia teraz. Uszanuję to. Nie zasługuję na ciebie.
-Marco -Syknęłam - Nie mylisz się. Masz zniknąć i to natychmiast. Nienawidzę cię ! Ostrzegałam ! -Miałam wrażenie, że krzyczę, ale szybko zorientowałam się, że mój głos jest jeszcze słaby, jakby zaspany. Zamiast krzyczeć, szeptałam.
-Obudziłaś się ! -Odetchnął z ulgą.
-Nie zmienia to faktu , że mnie zdradziłeś ! -Próbowałam krzyczeć z całych sił - Ostrzegałam ! Jesteś łajdakiem, chamem ! Nie wiem jak po prostu cię nazwać ! Wynoś się z mojego życia ! Wynoś się !
-Przepraszam -Zaszlochał. -Przepraszam cię.
-Myślisz, że przepraszam zmieni coś ? -Warknęłam - To przepraszam to sobie w dupę wsadź. Mi to nie jest do niczego potrzebne.
-Co mam zrobić żebyś mi wybaczyła ? -Nie odpuszczał -Kocham cię.
-Kocham cię !? -Zaśmiałam się ironicznie - Kocham cię, ale wybacz. Zdradziłem cię już drugi raz. Ale dalej cię do cholery kocham. Kpisz sobie ze mnie ?
-Mam wytłumaczenie -Ciągnął.
-Tak jakieś zdjęcia. -Mruknęłam - I dzięki tym zdjęciom przespałeś się z Angeliką. No dziękuję panie romantyczny ! Wynoś się stąd ! Słyszysz ? Nie chcę cię widzieć ! Nigdy !
-Ponoszą cię emocje. -Próbował się opanować -Odpocznij i pogadamy później.
-Nie ! -Wrzasnęłam - Nie pogadamy ! Jesteś skończonym dupkiem i egoistą myślącym tylko i wyłącznie o sobie ! Nie pomyślałeś o mnie czy o dziecku ? Wynoś się !
-Jak sobie życzysz. -Powiedział zrezygnowany - Jutro przyjdę.
Nie odpowiedziałam na to. Zaśmiałam się tylko pod nosem. Nie mogłam znieść tego faktu, że zostawił mnie i maleństwo.. Właśnie ! Dziecko ! Coś jest nie tak. Nie czuję już go przy sobie. Nie czuję, aby było we mnie ! Co jest grane ? Czekałam tylko z niecierpliwością na lekarza. Za oknem świecił się księżyc. Delikatne chmury przesłaniały jego tarczę. Nie mogłam spać. Nie zmrużyłam całą noc oka. Wpatrywałam się w hipnotyzujący blask księżyca. Wiedziałam, że to koniec. Nie chciałam, ale musiałam być stanowcza w życiu. Nie mogłam pozwolić na to, aby stało się to już 3 raz. Nie wiem co myślałam, gdy dowiedziałam się o pierwszej zdradzie, że już tego nie zrobi ? Teraz tylko to zaprzątało moją głowę, raz może dwa pomyślałam o dziecku... które nie dawało znaków życia. Do głowy przychodziły mi najczarniejsze scenariusze, ale nie mogłam, nie chciałam myśleć o tym dopóki nie skonsultuję się z lekarzem. W końcu nastał blady świt. Na korytarzu usłyszałam jakieś ciche szmery. Ktoś zapukał do pokoju.
-Proszę -Powiedziałam nie odwracając wzroku od okna.
-Witam panno Lorens -Powiedział przyjaźnie lekarz - Jak się pani czuje ?
-Nijak -Odpowiedziałam. -Co z moim dzieckiem ? Gdzie ono jest ? Nie czuję go w sobie!
-Proszę się uspokoić... -Posmutniał -Doznała pani.. sporego stresu no i jeszcze 2 potężne ciosy w brzuch..Ten stres nie był pierwszy i... Tak mi przykro.
-Nie -Powiedziałam szeptem. Słone łzy zaczęły mi kapać po policzkach - To nie możliwe..
-Przykro mi.Naprawdę, przykro mi. -Powiedział i wyszedł z sali. Chyba dobrze zrobił, bo wstałam z łóżka. Zaczęłam krzyczeć, bić ściany, drapać je, płakać rzewnie, kucać przy niej i zaraz wstawać i wszystko od początku. Długo nie czekałam aż ktoś przybiegnie do pokoju. 2 pielęgniarki złapały mnie za ręce, wykręcając mi je do tyłu. Nie przeszkodziło mi to w krzyczeniu i płakaniu.
-Oddajcie mi moje dziecko ! Gdzie ono jest ! To nie możliwe, ja nie poroniłam ! Oddajcie mi je ! -Wrzeszczałam ile miałam sił w płucach. -Zróbcie coś ! Chcę je mieć z powrotem !
-Proszę się uspokoić ! -Krzyczał jakiś lekarz - Siostro Zastrzyk. Nic więcej nie pamiętam. Poczułam tylko lekkie ukłucie . A potem głęboki spokój i odrętwienie. Zdrada, utrata dziecka.. Życie mnie przerastało. Wystarczyłby jeden strzał w skroń... Ale co mnie trzymało przy życiu ?

---------------
Witam ! Rozdział nie najdłuższy.. Eh. Miałam jakiś okres czasu na pisanie dłuższych opowiadań, ale teraz jakoś takie średnie mi wychodzą. I chyba zostanę przy tej opcji :) Więc jak mówiłam już wcześniej, Angelika sporo namieszała. Przykro mi :c Musiałam, mam nadzieję, że mnie nie zabijecie... Nie lubię osładzać im życia xDD Wolę mieszać ^^ Hahahah xD Nie, no mam już plany na następne rozdziały. Namieszamy lekko u Pauli I Mitchell'a, ale na końcu się wszystko ułoży . Co potem ? Nie wiem :3  Czekam na komentarze ! Można anonimowo ! Na razie tyle chciałam wam powiedzieć :3 .
Buziaczki ! :*
Om Ness <33
P.S. Dziękuję za +8 tyś wyświetleń ! Coś wspaniałego <3 Dziękuję !