-Przecież to nie możliwe ! -krzyczałam tak głośno jak mogłam. Wyrywałam się z łóżka, gdzie trzymały mnie pielęgniarki, w tym moja mama -To jest jakiś absurd!
-Przykro nam. - śmiał się ironicznie doktor - Próbowaliśmy je uratować, niestety nie udało nam się.
-Nie ! - wrzasnęłam- Puścicie mnie ! Chcę moje dziecko z powrotem, pan się myli ono tam jest !
Nagle się ocknęłam. Zorientowałam się, że krzyczę i jestem w pokoju hotelowym , a przy mnie jest Marco. Byłam cała mokra, a łzy płynęły mi po policzkach niczym górski strumień.
-Csii, miałaś zły sen i to wszystko. - uspokajał mnie blondyn - Co w nim się działo ?
-Marco ja .. - zaczęłam jeszcze bardziej płakać - nasze dziecko, ono wciąż jest ?
-Tak, oczywiście - Powiedział uradowany, po czym pocałował mnie w środek brzucha. Z dnia na dzień był coraz większy, zostały tylko 4 miesiące, dziwne jak to szybko zleciało. Tyle nieszczęść się zdarzyło , a ono ciągle tam jest i czeka. - Niedługo będzie tu, z nami. Co było w tym śnie ?
-Moja mama, pielęgniarki, nie było go, doktor, złośliwy śmiech ! - Mój oddech był bardzo przyśpieszony, nie mogłam się wysłowić i wytłumaczyć wszystkiego - Oni go zabili, nie chcieli go. A ciebie tam nie było. Byłam sama, ani Pauli.
-Spokojnie, go czyli kogo ? - Zapytał zdenerwowany piłkarz.
-Dziecka, poroniłam. -Wydusiłam z siebie.
-Przecież to tylko sen ! - Zmartwił się Marco - Nic nie będzie naszemu maleństwu.
-A jeśli to był znak ? - Płakałam - Jeśli coś ma się zdarzyć ? Marco, boję się.
-Spokojnie, chodź spać. -Prosił .
-Nie mogę, muszę zadzwonić do Pauli -Odburknęłam.
-O tej godzinie ? - Zezłościł się - Ona śpi z Mitchell'em . Rano zadzwonisz. Proszę cię kotku. Czeka nas ponownie wesoły dzień. Musisz mieć energię. Szczególnie teraz.
-Dobrze, ale nie wiem czy usnę - Powiedziałam bez emocji - Może masz rację. To tylko sen. Kocham cię.
-Ja ciebie też - Usłyszałam jego szept.
***
-Paula ? - Usłyszałam płacz mojej przyjaciółki - Co się stało ?
-Nadia - Lamentowała - moja ciąża jest zagrożona. Jest małe prawdopodobieństwo, że będę miała dziecko.
-Nie, to nie możliwe -Szepnęłam - to był tylko sen !
-Jaki sen ? -Zapytała - O czym ty teraz bredzisz?
-Śniło mi się, że straciłam dziecko... -Zdenerwowałam się na samą myśl o tym-A okazuje się, że masz zagrożoną ciążę. Przypadek ?
-Przepraszam, Mitchell przyszedł mnie odwiedzić, leżę w szpitalu. Zadzwonię potem. -Pożegnała się ze mną i usłyszałam dźwięk rozłączonego połączenia. Wiedziałam, że coś będzie nie tak ! Miałam wyrzuty sumienia, ale co mogłam zrobić ? Byłam zła na siebie, nie wiem, czy uda mi się cieszyć z dzisiejszego dnia. Ponieważ byłam w łazience, poszłam z powrotem do sypialni i położyłam się z mokrymi oczami koło Marco. Nie chciałam, żeby ona straciła to dziecko. Tyle biedaczka wycierpiała .. Mocno wtuliłam się do mojego chłopaka, który jeszcze słodko spał. Cały czas płakałam, nie chciałam, ale miałam wielką, palącą gulę w gardle. Obudziłam tym blondyna, który się ponownie zaniepokoił.
-Słońce, kolejny zły sen ? -Zapytał.
-Nie.. Po prostu.. Paula ma zagrożoną ciążę - Odpowiedziałam - Ciężko mi z tym. Nie chcę, żeby ona straciła to dziecko ! Jest dla niej bardzo ważne.
-Dla Mitchell'a też - Rzekł - Bardzo się cieszył, że w końcu znalazł dziewczynę marzeń i to jeszcze taką, która ma urodzić mu dziecko. Mitch jest młody, ale odpowiedzialny. Chciał stworzyć rodzinę. Niedługo ich odwiedzimy, w końcu jutro w nocy wyjeżdżamy. Nie smuć się słonko. Głowa do góry, będzie dobrze.
-A jeśli ona straci to dziecko ? -Ciągnęłam.
-Nie straci, wątpię w to - Odpowiedział i mnie bardzo mocno przytulił. Czułam się wówczas pewniejsza i bezpieczniejsza. Nie miałam ochoty iść na żadne kajaki, czy znowu na konie. Dziś mijał 5 miesiąc ciąży. Powiedziałam to Marco, na co zareagował z wielką radością. Postanowiliśmy gdzieś się przejść, po Paryżu, albo zwiedzić Luwr . Poszłam się wykąpać i ogólnie ogarnąć. Nie wyspałam się tej nocy. Wyszłam spod prysznica , założyłam bieliznę i zaczęłam przeglądać się w lustrze. Do łazienki wszedł Marco.
-Marco.. Ja już nie jestem taka jak kiedyś.. -Wyraźnie posmutniałam.
-Dlaczego ? Cały czas jesteś wspaniałą i piękną młodą kobietą -Zapewniał - I nigdy się nie zmienisz. Zawsze będziesz wspaniała.
-Ta ciąża.. Boję się. - Odparłam.
-Czego ? - Zapytał zdziwiony.
-Mogę pominąć fakt mojej figury, ale boję się, że zawiodę w roli rodzica. -Tłumaczyłam wszystko. Chciałam w końcu wygadać się komuś, z tego co mnie martwi. Zawsze tą osobą była Paulina. Marco też wiedział o wszystkim, ale później od niej. Mam dopiero 19 lat. A za chwilę miałam być już mamą.
-Pospieszyliśmy się trochę - Zaczerwienił się blondyn - Mogłem bardziej uważać.
-To nie tylko twoja wina. -Starałam się, aby wina nie spadła na niego. Jednak fakt , faktem. To była również moja wina. Kochałam to maleństwo, ale za bardzo się bałam, że nie będę dobrą mamą. - Marco, obiecaj mi, że damy radę.
-Obiecuję. Nie ma innej opcji kochanie. -Zapewniał.
***
Nasze plany o wyjściu na miasto legły po części w gruzach. Zamiast cieszyć się ładną pogodą graliśmy w gry na Play Station. W pewnym momencie przerwaliśmy grę, bo Reus musiał iść po obiad dla nas, gdyż zgłodnieliśmy. Zaraz po wyjściu Marco ktoś zapukał do naszych drzwi. To był pokojowy.
-Witam piękną panią - Zaczął chamsko flirtować - Przyniosłem ręczniki , aby pani mogła owinąć swoje piękne, nagie ciało.
-Przepraszam, panu coś się nie pomyliło ? -Zapytałam oburzona.
-Możliwe, bo w pani oczach tonę - Przegiął już. Nie chciałam słuchać jego tanich tekstów. Było to żałosne, w dodatku on był strasznie obleśny. Miałam nadzieję, że nie zamarzy mu się coś więcej i zostawi te przeklęte ręczniki i sobie pójdzie.
-Proszę zostawić te ręczniki i wyjść ! -Krzyknęłam tak mocno, że aż mnie zabolało w płucach.
-Pani tyłek mi nie pozwala. Może Nadia, przejdźmy na ty. Mam na imię Klemens. -Gwałtownie się przysunął do mnie i złamał mnie poniżej pasa. Na szczęście wyrwałam się i dostał po twarzy.
-Proszę się wynosić stąd ! I to już. -Krzyczałam na chamskiego Klemensa - Nie chcę więcej pana tu widzieć, rozumiemy się ?
-Co się tu dzieje !? - Zapytał zdezorientowany Marco - Panu się coś nie pomyliło ? Moja dziewczyna nie jest pana własnością ! Proszę stąd wyjść i już żegnać się z pracą .
-Do widzenia. Gbury - Mruknął pod nosem .
-Kochanie wszystko gra ? -Zapytał zatroskany blondyn - Mam jedzenie, chodź tu do mnie, przytul się. Nie pozwolę, żeby ta świnia znowu tu wpadła. Zabiję gnoja. Nie miał prawa się do ciebie zbliżyć !
-Okej, wszystko w porządku - Skłamałam. Nie chciałam, aby się martwił. Był to dla mnie lekki szok. Nigdy nikt mnie tak nie potraktował. No chyba, że Marco, tyle, że ja mu na to pozwalałam. - Przyszedłeś w samą porę.
Wróciliśmy do grania w gry. Przesiedzieliśmy tak pół dnia. W końcu miałam dość i zmusiłam go, abyśmy wyszli się przejść. Powędrowaliśmy na pieszo do jakiegoś parku. Było miło. Ludzie patrzyli się na nas z ogromną czułością i wsparciem. Podobnie jak na Wieży Eiffela. Strasznie polubiłam to miasto. Nie wyobrażałam sobie, że jutro musimy wyjechać. Oboje doszliśmy do siebie, odpoczęliśmy . Niedługo będzie trzeba wrócić do starego trybu życia. Krótko po naszym przyjściu zaczęło robić się chłodno i musieliśmy zbierać się do domu. Natychmiast zadzwoniłam do Pauli, aby dowiedzieć się czegoś więcej o maleństwie.
-Cześć kochana , jak tam u ciebie ? -Zapytałam z troską w głosie.
-Nie najlepiej, ale też nie najgorzej. -Mówiła przejęta - Jeszcze nic nie wiadomo. Małe szanse dają na przeżycie maleństwa.
-Będzie dobrze. Będziesz miała szczęśliwą rodzinę ! - Pocieszałam przyjaciółkę - Wiem to.
-Mitchell wychodzi z siebie. Strasznie chce, aby było ok. - Opowiadała wszystko. Słyszałam, że głos jej się załamywał. Nie dziwię się. Nie wiem co bym zrobiła, gdybym straciła swoje dziecko - Cały czas jest przy mnie, opiekuje się mną. Nie chcę go zawieść, wiem jak bardzo chce tego dziecka. Ja z resztą też !
-Kochanie nie płacz ! - Mówiłam tak, jakbym sama miała zaraz się rozpłakać. - Jutro w nocy wyjeżdżamy, będziemy rano w Dortmundzie i przyjdę do ciebie. Marco też ! Kochana. Będzie dobrze. Jasne ? Nie załamuj się i wierz w to , że nic się nie stanie. To już połowa sukcesu. Nie możesz się poddawać i załamywać, rozumiesz ?
-Nie płacz ! -Łkała Paula - Postaram się okej ? Dla ciebie. Dla Mitchell'a i dla dziecka. Nawet nie wiesz jak bardzo tęsknię ! Chcę cię znowu zobaczyć i przytulić .
-Niedługo będziemy - Cały czas płakałam - Przyjdę do ciebie zaraz jak przyjadę. A teraz wypoczywaj. Jutro po południu zadzwonię . Okej ?
Okej - powiedziała ze smutkiem w głosie. - Do zobaczenia.
-Trzymaj się ! Moc buziaków płynie do ciebie. - Powiedziałam do słuchawki. Prosiłam w sercu, aby wszystko się ułożyło. Jednak sama nie miałam pewności, że będzie w porządku, że się ułoży.
-Pa - Odpowiedziała- Pozdrów Marco.
***
-Kochanie ? - Zawołał Marco - Gdzie jesteś ?
-W sypialni - Odkrzyknęłam , mając nadzieję, że nie słychać, iż płakałam.
-Chciałem przedłużyć wyjazd, ale nie możemy - powiedział smutno Reus - Lewy ma kłopoty.
-Co się znowu stało !? - Zdenerwowałam się .
-Ania go zostawiła. Właściwie zdradziła. - mruknął piłkarz - Poleciała do Robben'a .
-No to Lewemu się układa znakomicie. -Zmartwiłam się. Było mi go cholernie szkoda, ale co mogłam poradzić ? Od samego początku nie byłam miłośniczką Ani. Była już chyba z każdym, ale co miałam powiedzieć Robertowi ? Słucha stary, ta twoja Ania to suka ? Wykluczone ! - Najpierw wypadek, potem zdrada. Jeszcze nie wiadomo jak dalej będzie z dzieckiem Pauli. Musimy tam wracać.
-Musimy.. -Odrzekł blondyn.
Ale się porobiło!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że z ciązą Pauli będzie ok.
Anka? Zwykła jędza..
Czekam na następny rozdział!
Pozdrawiam!
Genialne!
OdpowiedzUsuńGrrr..Anka !Jakbym ją teraz zobaczyła to nie wiem co bym jej zrobiła :// Czekam na kolejny :) pozdrawiam i życzę weny :) Zapraszam również do mnie : http://dopokipiilkawgrze.blogspot.com/ komentarze i obserwacje mile widziane :)
OdpowiedzUsuńsuper rozdział czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńGłupia Anka! -.- Jak mogła?!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że z dzieckiem Pauli będzie wszystko ok!
Marco jaki słodki, uwielbiam to <3 Dobrze, że jest przy Nadii.
Co do tego snu, serio się przestraszyłam o.o
Czekam na nn! Buziaki ;*
Bardzo lubisz Marco rozumiem?
OdpowiedzUsuńmało powiedziane :)
UsuńHej sory, że dopiero teraz konentuję ;D Powuem ci że to opowiadanie coraz bardziej mnie wciąga. Biedna Paula. Przecież ona nie może poronić bo będzie masakra! A ten Klemens... Grr okropny! Czekam z niecierpliwoscia na następny. Buziaki :**
OdpowiedzUsuń