Do pokoju wdarły się promienie słoneczne. Rozświetliły wszystko zaczynając od wielkiego telewizora kończąc na drobinkach kurzu na półce. Oczywiście w tym łańcuchu nie zabrakło mnie. Nie miałam wyboru , wstałam i poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic. Długo nie musiałam czekać, aż dołączy do mnie Marco. Wtulił się we mnie i nie chciał puszczać.
-Piękna jesteś, wiesz ? -Zapytał. - A ten brzuszek dodaje ci uroku.
-Przestań - Odparłam - Wiesz, że to nie prawda. Nigdy nie będę tak ładna jak te wszystkie modelki.
-Jesteś od nich o stokroć piękniejsza -Zapewniał.- One są puste, a ty masz w sobie to coś. Kocham cię.
-Też cię kocham Marco - Dałam mu buziaka w policzek - W nocy wyjeżdżamy. Rano muszę odwiedzić Paulę. Obiecasz mi, że pójdziesz ze mną?
-Oczywiście. Jednak nie na długo. Już jest wszystko ok. Muszę wracać do treningów. Trener dzwonił. No i trzeba Lewego odwiedzić.-Zaczął wymieniać listę rzeczy do zrobienia- Zakupy zrobić, ogarnąć dom, zacząć przygotowywać już pokój dla maleństwa i dużo innych rzeczy.
-Z pokojem mamy jeszcze czas. -Uspokajałam go- Całe 4 miesiące przed nami.
-Trzeba go wymalować, umeblować - Denerwował się - Zakupić wszystko.
-Marco ! -Zdenerwowałam się - Na chwilę obecną są ważniejsze rzeczy. Słuchaj, ten pokój da radę zrobić w nie cały tydzień. Pomieszczenie jest już przygotowane, tylko wymalować, zrobić podłogę i zakupić oraz poustawiać meble. To wszystko !
-Przepraszam -Mruknął.- To moje pierwsze dziecko, chcę żeby było idealnie.
-Nic nigdy nie będzie idealne. Po za tym myślisz, że ja też miałam już dziecko ? -Zaśmiałam się -Jestem bardziej zdenerwowana niż ty, ja muszę je urodzić kochany !
-No tak -Burknął - Chodź na ostatni spacer po Paryżu , co ?
-Nie ma sprawy - Rzekłam -Daj mi 10-20 min.
-15- Zachichotał .
-Złośliwiec - Rzekłam i pocałowałam go.
Ubrałam szybko najluźniejszą bluzkę jaką miałam i do tego spodnie do połowy. Założyłam krótkie, żółte trampki i byłam gotowa. Szybciej niż się spodziewałam. Przeszliśmy się oraz wstąpiliśmy do małej kawiarenki, aby zjeść lekkie śniadanie . Po godzinie wróciliśmy. Okazało się, że musimy wyjechać szybciej niż planowaliśmy. Lewy wpadł chyba w depresję. Na szczęście była godzina 12, więc w godzinach wieczornych powinniśmy być na miejscu. Szybko się spakowaliśmy, poszliśmy do recepcji, zapłaciliśmy i wsiedliśmy w czarne auto mojego ukochanego.
***
Droga przebiegła bez żadnych większych komplikacji. Około 20 byliśmy na miejscu. Ja wysiadłam koło szpitala i popędziłam do Pauli. Znajdowała się na 3 piętrze. Nie miałam ochoty biec po schodach, więc wezwałam windę. Pokój numer 20. Weszłam do pokoju i się natychmiast rozpłakałam. Ten obrazek był piękny. Mitchell klęczał przed Pauliną i całował ją w brzuch .
-Paula -Wyszeptałam ze łzami - Nareszcie.
-Nadia - Paulina rozpłakała się tak mocno, że nie mogła prawie nic wydusić z siebie - Tak bardzo mi cię brakowało!
Zachowywałyśmy się, jakby jedna z nas wróciła z wojny, która trwała kilkanaście lat. Muszę przyznać, że strasznie brakowało mi mojej przyjaciółki. Nie widziałam jej zaledwie kilka dni, a czułam się, jakby nie było jej jakieś 2-3 lata. Mitchell przywitał mnie szerokim i szczerym uśmiechem, po czym wyszedł z sali, abyśmy mogły swobodnie porozmawiać.
-Jak dziecko ? -Zapytałam prawie bezgłośnie -Wszystko w porządku ?
-Tak, jak najbardziej. -Odetchnęła z ulgą - Już nie ma tak dużego zagrożenia. Jednak, nie dali 100% pewności, że wszystko będzie tak jak powinno. Jednak cieszmy się tym, że jest już lepiej. A jak u ciebie i Marco ?
-Jest rewelacyjnie - Uśmiechnęłam się sama do siebie - Ten wyjazd nas strasznie do siebie zbliżył. Był tam taki jeden psychiczny pokojowy, ale Marco złożył skargę na niego. Ogólnie zostały 4 miesiące. Coraz bardziej się stresujemy, ale dajemy radę. Słyszałaś co Anka zrobiła Lewemu nie ?
-Słyszałam, słyszałam -Powiedziała smutno - Strasznie mi go szkoda. Wpadł w deprechę. Wszystko topi w alkoholu.
-Dlatego po części szybciej jesteśmy. -Odparłam- Dzwonił do Marco i coś majaczył. Dla mnie lepiej , bo szybciej mogę cię zobaczyć. Kiedy wracasz do domu ?
-Nie mam pojęcia -Posmutniała- Chcę jak najszybciej, ale czy to możliwe.. Już wolę być pod tą kontrolą i urodzić zdrowe maleństwo.
-Bardzo się cieszę. -Odetchnęłam z ulgą - Poczekaj, telefon mi wibruje. Pewnie to Marco.
-Halo ?- Zapytałam - Marco, co jest ?
-Nic, nic -Powiedział ochrypłym głosem - Mogę już cię odebrać od Pauli ?
-No, właściwie to tak -Powiedziałam - Zaraz i tak będzie już po godzinach wizytowych. A jak Lewy ?
-Dzisiaj śpi u nas - Westchnął blondyn- Nie jest w stanie sam być w domu. Nie masz mi tego za złe ?
-No coś ty ! -Szybko odpowiedziałam na jego pytanie - W końcu to twój przyjaciel. Nie możesz go zostawić samego.
-Okej -Ciągnął dalej smutno - Zaraz po ciebie słonko będę. Trzymaj się.
-Pa. -Rzekłam i rozłączyłam połączenie.
Powiedziałam Pauli co i jak i się z nią pożegnałam. Postanowiłam wpaść do niej jutro. Wychodząc ze szpitala zauważyłam zaparkowane auto mojego ukochanego. Natychmiast do niego wsiadłam. Na tyłach siedział Robert, właściwie to leżał nieruchomo. Można było dostrzec łzy.
-Stary, bo zalejesz mi siedzenie. -Śmiał się Marco - Znajdziesz inną ! Ania nie była ciebie warta.
-Popieram -Wtrąciłam się.
-Chodź, jedziemy do mnie i się prześpisz -Ciągnął blondyn - A jutro pogadamy ok ?
Lewy nie odpowiedział na nic. Cały czas leżał na siedzeniach. Wyczułam od niego alkohol. Bardzo rzadko pił, no chyba, że była jakaś impreza, czy coś w tym stylu. Czekała nas długa noc. Miałam nadzieję, że Rob szybko zaśnie..
***
Było coś koło 3 w nocy. Musiałam wstać do łazienki i chciałam zobaczyć co u Lewuska. Usłyszałam, że jest w łazience, ponadto , wymiotuje. Weszłam do niego i przytrzymałam mu głowę. Gdy skończył wstał i podszedł do umywalki. Cały się trząsł, musiał się o nią oprzeć tyłem do mnie. Zaczął coś mamrotać. Po chwili odwrócił się w moją stronę.
-Kocham cię Nadia -Powiedział szeptem.
Świetny rodział!:)
OdpowiedzUsuńDobrze, że z ciążą Pauli lepiej.
Dziwne zachowanie Roberta na końcu;o
Czekam na następne i pozdrawiam!
SUPER ROZDZIAŁ
OdpowiedzUsuńJak się cieszę, że tu trafiłam : ) Od rana pochłonęłam wszystkie rozdziały, super, jestem pod mega wrażeniem ! : D Dobrze, że z ciążą już lepiej. I super, że u Marco tak słodko < 3 Szkoda mi strasznie Roberta ; < Ale ta końcówka, o co chodzi ? Nie mogę się doczekać żeby przekonać się co dalej i co dokładnie miał na myśli Lewy : D Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńZapraszam w wolnej chwili na : http://this-could-be-paradisee.blogspot.com/ :)
Pisz więcej i więcej, bo jeden rozdział dziennie to za mało. Szwędam się po domu i nie wiem co mam robić myśląc o tym, co w kolejnym rozdziale :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa litość boską, mam nadzieję, że Lewy nie namiesza w związku Nadii i Marco...
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny!
Pozdrawiam ;*
Co jest nie tak z Lewym? o.O
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
Zapraszam na nowy do nas : http://mr11mg10.blogspot.com/2013/08/rozdzia-6.html
Pozdrawiam :*
-Kamila ;>
Genialny!!!!!! Poprostu zajebio!! Trochę krótki ale jakie zakończenie!!! Czekam na nexta!!;D Pozdrawiam!!;*
OdpowiedzUsuńJaa tym zakończeniem mnie zaskoczyłaś :D Cieszę się, że z maleństwem Pauli jest lepiej i myślę, że Mitchell będzie super tatą xD Szkoda mi Lewego. Po tym co Ania mu zrobiła musi mu być ciężko. Tylko co mu odbiło z tym, żeby wyznawać Nadi miłość?! Mam tylko nadzieję, że to dlatego że był pijany :) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńOgułem fajne ale znowu Nadia sie komuś podoba bez przesady xd Znowu kocham cię. Oli, ten z hotelu a teraz lewy serio <3
OdpowiedzUsuń